sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 41

Tydzień później
Violetta
Wróciliśmy do Studia po przerwie świątecznej. To były najwspanialsze dwa tygodnie mojego życia. W szkole czekała nas miła niespodzianka. Antonio i Pablo zorganizowali zebranie. Poszliśmy tam całą paczką. Brakowało tylko Ludmiły i Tomasa. Nie widziałam ich od wigilii. Mam nadzieję, że nic im nie jest. Pewnie wyjechali gdzieś, żeby się zrelaksować.
- Drodzy uczniowie - zaczął Antonio. - Chcę wam przedstawić pana Marottiego. Jest producentem w firmie U-Mix. Zainteresował się naszą szkołą i wspólnie postanowiliśmy zorganizować rodzaj reality show. Zorganizujemy kasting i osiem osób, które się dostaną wezmą udział w programie. Zwycięzca pojedzie w półroczną trasę koncertową i otrzyma możliwość podpisania kontraktu z firmą nagraniową. To tyle. Od tej chwili można się zapisywać. Powodzenia.
Podoba mi się ten pomysł. Wspaniale byłoby pojechać w trasę i śpiewać przed tymi wszystkimi ludźmi...
- Violu, zapisujesz się? - zapytała Cami.
- Nie, chyba nie.
- Dlaczego? - zdziwił się Maxi. - Masz ogromne szanse. Nie chcesz spróbować?
- Chcę, ale nie zapominajcie, że jestem w ciąży.
- No tak. Masz rację - powiedziała Fran.
Ostatecznie zapisali się wszyscy oprócz mnie i Lary. Po zajęciach poszliśmy do Resto. 

Fran
Szkoda, że Viola i Lara nie wezmą udziału w programie, ale mają rację. Lepiej żeby się nie przemęczały. Ciekawe kiedy planują ślub. 
- Wiecie coś o Ludmi i Tomasie? - Zapytała Cami.
- Nie - odpowiedzieliśmy wszyscy. - Zaraz do niej zadzwonię - powiedziała Lara.
Wyszła przed restaurację. Po chwili do środka weszli Fede i Tini. Świetnie do siebie pasują. Przysiedli się do nas i zaczęliśmy rozmawiać. Jego nowa dziewczyna jest bardzo fajna i bardziej otwarta niż Hannah. Lara wróciła do nas i miała smutną minę.
- Ludmi jest w Irlandii.
- CO?! Dlaczego?
Cami mówiła nam, że Tomas ją uderzył, ale nie wspomniała, że nasza przyjaciółka wylatuje na drugi koniec świata.
- Powiedziała, że nie chciała nam mówić, bo próbowalibyśmy ją zatrzymać, a musi odpocząć od tego miasta. Nie mówiła kiedy wróci, ale obiecała, że będzie dzwoniła.
Nagle wszyscy straciliśmy humor. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i zaczęliśmy się rozchodzić do domów. Marco cały czas mnie pocieszał, ale niewiele to dało. 
- Chodź. Muszę ci coś pokazać.
Szliśmy jakimiś ulicami, nawet nie zwracałam uwagi, gdzie mnie prowadzi. Cały czas myślałam o Ludmile. Nagle mój narzeczony się zatrzymał. 
- Podoba ci się? - zapytał i wskazał na piękny ogromny dom. - To taki prezent zaręczynowy ode mnie i rodziców. Wiem, że spóźniony, ale trzeba było wszystko wykończyć. 
Miałam łzy w oczach i nie wiedziałam co powiedzieć. Przytuliłam się do niego i szepnęłam.
- Jest wspaniały. 
- Chcesz wejść do środka?
Przed drzwiami leżała wycieraczka z napisem Dom Marcesci. Ciekawe, czy sam na to wpadł. W środku było mnóstwo przestrzeni i wszystko było w odcieniach beżu i bieli.
Jadalnia z kuchnią
 Salon.
 Sypialnia gościnna.
 Nasza sypialnia.
 I łazienka.
- Marco, tu jest cudownie! Kiedy możemy się wprowadzić?
- Już - spojrzałam na niego. A co z ubraniami? - Ja i Luca przenieśliśmy już wszystkie twoje rzeczy. 
- No tak, chciał się mnie jak najszybciej pozbyć... Cały Luca. Dziękuję powiedziałam i znów się na nim uwiesiłam.

Leon
Oglądam telenowelę z Violettą. W zasadzie to sam oglądam, bo Viola przegląda katalogi z sukniami ślubnymi. Postanowiliśmy, że ślub będzie za miesiąc. Chcieliśmy później, ale argumenty Violi były nie do przebicia: "Nie chcę brać ślubu z ogromnym brzuchem, bo nie będę mogła tańczyć." "A co jak wygrasz program? Chcę wziąć ślub przed finałem" "Sam chciałeś już zacząć planować."  Cała Violcia. Ale strasznie ją kocham. Serial właśnie się skończył i spojrzałem na moją ukochaną. Na jej twarzy malował się grymas bólu.
- Violu, co ci jest?
- To nic - westchnęła.
- Violetto, widzę, że coś się dzieje. To brzuch?
Pokiwała głową, a ja poczułem, że krew mi odpływa z twarzy. Szybko się przebrałem i poszedłem wystawić samochód. Zaprowadziłem do niego Violę i pojechaliśmy do szpitala. Zabrali ją na badania. Ni chciałem na razie nikogo informować, bo może to nic poważnego i tylko narobiłbym rabanu. A co jeśli nie? Co jeśli coś stanie się jej albo dziecku? Pół godziny później z sali wyszedł lekarz.
- Pana narzeczona...


*****
Średnio jestem zadowolona z tego rozdziału...
Jestem beznadziejna....

EDIT: Tak się użalam nad rozdziałem, że zapomniałam, że dzisiaj miesięcznica tego bloga. 
Słaby rozdział jak na taką okazję ;(

Z wykreślanki odpada Ludmi.
Kto następny?

2 komentarze:

  1. Nie jesteś beznadziejna !
    Mi tam się rozdział podoba <33
    A co do wykreślanki, to może 5, Angie.

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś super! :-D
    Odpada 5=Angie

    OdpowiedzUsuń