wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 31

Leon
Po jej twarzy poznałem, że jest w szoku. Chyba się pośpieszyłem. Ona mi odmówi. Jestem tego pewny. 
- Violu, zostaniesz moją żoną? - zadałem to pytanie jeszcze raz.
- Leon... Leon ja... - nie mówiła nic więcej. Cały czas powtarzała moje imię. - Leon...
- Violetto, oboje wiemy, że mam śliczne imię, ale powiesz coś innego? - zacząłem się już denerwować. Teraz mi nawtyka, że mamy dopiero po 18 lat, jeszcze jesteśmy za młodzi.
- Tak.
Nie no, zwariuję z nią.
- Tak, wyjdziesz za mnie czy tak, powiesz coś innego? - prawie krzyknąłem.
- Tak Leon. Wyjdę za ciebie - uśmiechnęła się.
Miałem chęć wziąć ją na ręce i zacząć tańczyć. Niestety nie mogłem, więc przytuliłem ją i pocałowałem. 
- Przez chwilę myślałem, że mi odmówisz.
- Skarbie, jak ja ci mogę czegokolwiek odmówić? A pierścionek jest cudowny. Kocham cię Leoś.
- Ja ciebie też Violuś. To... Wracam do naleśników.

Violetta
Cały czas wydaje mi się, że to sen. Leon mi się oświadczył! To znaczy, że chce mnie poślubić i spędzić ze mną resztę życia. Zestarzeć się razem ze mną. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Chciałam żeby dziewczyny same zauważyły, ale nie wytrzymałam i napisałam do nich.
" Leon mi się oświadczył!!!!! ^^"
W odpowiedzi dostałam sms-y o treści: "Gratuluję!!!"
Jeśli dobrze znam Ludmi, to już zaczęła planować przyjęcie. Ciekawe czy mój tata też będzie się cieszył... Z rozmyśleń wyrwał mnie zapach dochodzący z kuchni. Leoś już chyba kończył. Przyniósł naleśniki z dużą ilością sosu czekoladowego, przeniósł mnie na kanapę i zaczął karmić.
- Leoś, ręce mam sprawne i mogę jeść sama.
- Nie chcę, żebyś się przemęczała.
- Jedzeniem? Może jeszcze będziesz mi otwierał i zamykał usta?
- Dlaczego sam na to nie wpadłem?!
- Leoś...
No i wcielił mój pomysł w życie, jednak gdy trzeci raz zachlapał mnie sosem, stwierdził, że to głupi pomysł. No tak, bo był mój. Leosiek nie ma głupich pomysłów, tylko nieprzemyślane. Ale i tak go kocham. Gdy skończyłam jeść zaczął temat, którego się obawiałam.
- Violuś, wiesz, że trzeba to powiedzieć naszym rodzicom?
- Co macie nam powiedzieć? - do domu weszli państwo Verdas. - Violu, jak się czujesz. Czemu jesteś taka umazana na bluzce?
- Dziękuję, już lepiej, a bluzka to sprawka Leona.
- Aha. No to, co to za informacja?
- No, bo ja. - zaczął Leon. - Ja oświadczyłem się Violettcie.
- Macie dopiero po 18 lat! - krzyknął jego ojciec. Boję się, że z moim będzie jeszcze gorzej.
- Ale tato, ja się tylko oświadczyłem, nie planujemy na razie ślubu!
- Och. No niech wam będzie. I dziadkiem też jeszcze nie zostanę?
Jednocześnie pokręciliśmy głowami, że nie.
- Uff. Całe wasze szczęście. Gratuluję - powiedział i najpierw przytulił mnie a potem Leona. Pani Verdas miała łzy w oczach.
- Mamo, coś nie tak?
- Po prostu tak szybko dorastasz. Jeszcze niedawno zmieniałam ci pieluchy, a teraz masz już narzeczoną. Pewnie niedługo się wyprowadzisz i będę cię widziała raz na miesiąc.
- Nie płacz. Co niedziela będę do was przyjeżdżał. Obiecuję. I będę zabierał Violę - uśmiechnął się do mnie.
- To teraz chyba trzeba iść powiedzieć moim rodzicom - westchnęłam. 
Leon poszedł ze mną do domu. Bardzo się bałam reakcji ojca.
- Jesteśmy! 
- Viola! Dobrze, że jesteś. Mam dla ciebie ciasto czekoladowe! - Krzyknęła Olga.
- Dziękuję Oluś. Ukrój połowę i daj Leonowi. On uwielbia twoje ciasta - spojrzałam na ukochanego.
- Są pyszne, ale połowy nie zjem!
- To weźmiesz do domu dla rodziców.
Potem skierował mnie do gabinetu taty. Tak się złożyło, że Angie też tam była.
- Tato, Angie, musimy wam coś powiedzieć - zaczęłam poważnie.
- Ale nie jesteś w ciąży, prawda?
- Co wy wszyscy z tą ciążą?! - nie wytrzymałam. Czy nikt nie rozumie, że jedynym powodem oświadczyn Leona jest to, że mnie kocha?! - Nie, nie jestem - powiedziałam już spokojniej.
- Oświadczyłem się pana córce, a on się zgodziła - powiedział za mnie Leon.
- CO?!
- German spokojnie! Przecież nic się nie stało...
- Nic się nie stało?! Oni mają po 18 lat, a ty mówisz, że nic się nie stało?! Myślałem, że jesteście bardziej odpowiedzialni. Violetto, marsz do siebie do pokoju, a tobie Leon, dziękuję.
- Jak ja niby mam PÓJŚĆ do pokoju?! I dlaczego niszczysz każdą szczęśliwą chwilę w moim życiu?! Nie rozumiesz, że ja kocham Leona?! Nie planujemy żadnego ślubu ani dzieci, a ty mówisz, że jesteśmy nieodpowiedzialni! Przecież Leon tylko się oświadczył!!! Jego rodzice nie mają nic przeciwko, Angie też cieszy się razem z nami, a ty to wszystko rujnujesz!!! 
- Violetto, nie tym tonem!
- Mam już dość tego, że ciągle mi mówisz co mam robić. Wiem, że chcesz dla mnie dobrze, ale wszystko wychodzi odwrotnie. Właśnie zniszczyłeś jedną z najważniejszych chwil w moim życiu! Może mój ślub też zepsujesz?! Bo stwierdzisz, że jestem za młoda?! Rozumiem, że ciężko ci się pogodzić z tym, że dorastam, ale ja tak dłużej nie mogę - łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. - Leon, zaniesiesz mnie na górę?
Spełnił moją prośbę.
- Violu, dobrze się czujesz?
- A jak mam się czuć? Ojciec zniszczył najcudowniejszą chwilę w moim życiu i jeszcze ma do mnie pretensje! Spakujesz mi torbę?
- A co zamierasz? - zapytał się zmartwiony.
- Pomieszkać trochę u Fran. 
Podczas gdy Leon mnie pakował, ja zadzwoniłam do Fran i wyjaśniłam mniej więcej co się stało. Jest niesamowita. Powiedziała, że mogę u niej zostać tak długo, jak chcę. Godzinę później już siedziałyśmy u niej. Pokazałam jej pierścionek i nawet się przy tym uśmiechnęłam. Potem powiedziałam o ojcu.
- Violu, uśmiechnij się. Wiem, że tata cię zdenerwował, ale nie myśl o tym teraz.
- Jak mam nie myśleć? Spodziewałam się podobnej reakcji, ale nie myślałam, że tak się wścieknie! Myślałam, ze zareaguje jak tata Leona. Ale koniec o mnie, co u Marco?
- Dzisiaj miał przyjść do mnie na film.
- Dlaczego miał? Niech przychodzi!
- No dobra - uśmiechnęła się. - Jest cudowny. Ostatnio zabrał mnie do restauracji. Mam nawet zdjęcia
- Zabrał cię do restauracji Francesca? Jakie to urocze!
- Tsa... Coś czuję, że tu chodziło o zniżkę i deser gratis - spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
 - Od razu powiedział, że mam na imię Francesca, a właściciel oznajmił, że płacimy połowę ceny, a potem kelner przyniósł nam lody na koszt firmy.
- Sprytny ten twój Marco - zaśmiałam się.
- A tu jeszcze jedno zdjęcie. Zrobił je właśnie właściciel.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę i usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Fran poszła otworzyć i wróciła z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie zgadniesz kto to...
Przeszła w głąb pokoju, a zza drzwi wyszła jeszcze jedna osoba. Znałam tę twarz doskonale...


5 komentarzy:

  1. Kto to?! Nexta, nexta! Reakcja Germana do przewidzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, czekam na następne :)
    Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam http://leonettav.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuper rozdział . . . czekam na next !!

    OdpowiedzUsuń