niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 37

Violetta
Zobaczyłam dwa małe szczeniaczki. 
- Ooo! Co wy tu robicie? - zaczęłam się z nimi bawić. Skąd one się tu wzięły? 
- Podobają ci się?
- To twój pomysł?
- Tak. Chodziłem po różnych sklepach zoologicznych, ale potem stwierdziłem, że lepiej wziąć pieska ze schroniska. No i zobaczyłem te dwa i się zakochałem - powiedział. - Przepraszam za moje zachowanie rano.
- Ja też przepraszam. Nie powinnam się tak obrażać - pocałowałam go.
- Jak je nazwiemy? Ten rudy to suczka,a szary pies. 
- Hm... Może Vilu i Leoś?
- Ślicznie - uśmiechnął się i pocałował mnie. Napisał coś na telefonie i zaprowadził na taras. 
- Ty to przygotowałeś?
- Można tak powiedzieć. Chłopacy mi pomogli.
- Będę im musiała podziękować...
Zaczęliśmy jeść kolację.
- A gdzie nasze pieski będą spały?
Poszliśmy na drugą stronę ogrodu. Była tam duża buda z dwoma wejściami. Nad jednym był napis Vilu, a nad drugim Leon
- Skąd wiedziałeś, ze tak będą miały na im... - i wtedy zobaczyłam czapkę z daszkiem znikającą za rogiem. - Maxi. Jego wujek jest stolarzem, nie?
- Tak skarbie. A teraz chodźmy do domu.
- A co z Paryżem?
- Pomyślałem, że możemy tam polecieć przed Sylwestrem. 
- Świetny pomysł... - uśmiechnęłam się i pocałowałam mojego ukochanego. Poszliśmy do sypialni i powtórzyliśmy to, co było wczoraj. 
- Kocham cię - szepnął,a ja tylko się uśmiechnęłam i mocniej go przytuliłam.

Następnego dnia
Violetta
Muszę dzisiaj odwiedzić Angie i tatę. Dawno się nie widzieliśmy. Leon pojechał ze mną. 
- Cześć Oluś!
- Viola! Leon! Wchodźcie. Dawno was nie widziałam!
- Cześć - przywitaliśmy się z mają mamą. Właśnie bawiła się z Carlosem. - Jak się ma mój kochany braciszek? - podeszłam do niego i zaczęłam go delikatnie łaskotać. Na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. - Ale ty jesteś śliczny... Ma oczy po tacie. 
- I włosy też - powiedział Leon i zaczął się z nim bawić, a ja usiadłam z Angie.
- Jak się czujesz?
- Jestem skrajnie wykończona! Carlos prawie wcale nie śpi. Cały czas chce się bawić. A German non stop pracuje. Gdyby nie Olga, nie miałabym czasu nawet kawy wypić.
- Muszę pogadać z tatą. Jest u siebie?
- Tak. 
Poszłam do gabinetu. Nie może być tak, że tylko Angie zajmuje się Carlosem.
- Możemy porozmawiać?
- Violetta! Jasne wchodź. Momencik. Okey, już. 
Podeszłam i przytuliłam się.
- Co słychać?
- Leon kupił dwa psy. 
- Aż dwa? 
- Tak. Są prześliczne, ale ja nie o tym chciałam rozmawiać.
- Więc o co chodzi.
- Tato, ja wiem, ze twoja praca jest ważna i że ją lubisz, ale Angie powoli nie wyrabia. Wiem, że ty też zajmujesz się Carlosem, ale to za mało. Nie widzisz, że ona jest przemęczona? Wygląda jakby nie spała co najmniej kilka nocy. Rozumiem, że musisz pracować i utrzymać rodzinę, ale to, że zarabiasz nie zwalnia cię z obowiązku zajęcia się twoim synem. Nie może być tak, ze tylko Angie będzie go karmiła, przewijała, bawiła się z nim i wstawała do niego w nocy. Powinieneś ją czasem wyręczyć.
- Masz rację Violu. Masz rację. 
- Więc dokończ, co musisz i chodź do nas. 
- Dobrze. Dziękuję - powiedział i przytulił mnie. Bardzo się zmienił przy Angie... - Zostaniecie na obiad?
- Oczywiście.

W tym samym czasie
Maxi
Siedzę z Cami w restauracji. Dawaj Maxi, to nie jest trudne...
- Camilo - nigdy tak do niej nie mówiłem, ale w tej syutacji... - Czy wyjdziesz za mnie?
- Och Maxi, oczywiście, że tak - powiedziała i rzucił mi się na szyję. Ludzie zaczęli klaskać. A my pocałowaliśmy się. To była magiczna chwila.

Ludmiła
Tomas zabrał mi telefon i wsadził do samolotu. Nie mam pojęcia gdzie lecimy i nie mogę nikogo o tym poinformować.
- A moi rodzice? Strasznie się martwią.
- Cukiereczku, twoi rodzice o wszystkim wiedzą - uśmiechnął się do mnie i mnie pocałował. 
Dwie godziny później wylądowaliśmy we Włoszech! Pojechaliśmy do Wenecji i tam Tomi zamówił gondolę. Było wspaniale! Potem zabrał mnie do przytulnej restauracji. Było zupełnie pusto. Tylko my, kelner i skrzypek. Tomi ukląkł i wyjął czerwone pudełeczko.
- Ludmiło, zostaniesz moją żoną?
- Tak. Tak. Tak!
Kelner przyniósł nam szampana i cały wieczór przesiedzieliśmy wpatrzeni w siebie.

Lara
Dzisiaj moja pierwsza noc z Diego w naszym domu. Gdy zeszłam na dół zobaczyłam okrągły stolik i dwa krzesła. Wokół stołu z płatków róż było ułożone serce. Wzruszyłam się. Nie wiedziałam, że Diego jest taki romantyczny. Wyszedł z kuchni z tacą. Dał mi czerwoną różę i odsunął krzesełko, żebym mogła usiąść. Całą kolację powtarzał, że jestem piękna i dla mnie zrobiłby wszystko.
- Laro, jestem ogromnym szczęściarzem, że mam cię przy sobie. Nie wiem czym sobie na ciebie zasłużyłem. Kocham cię najbardziej na świecie. Laro, uczynisz mi tez zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Poczułam, ze mam łzy w oczach.
- Tak - szepnęłam i pocałowałam go. To najpiękniejsza chwila w moim życiu!
Potem poszliśmy do sypialni i doszło do TEGO. Nigdy nie zapomnę togo wieczoru...

Trochę wcześniej
Violetta
Przez następne pół godziny rozmawiałam z Angie i tatą, a Leoś bawił się z Crlosem. Byłby idealnym tatą. Chwila. Dlaczego o tym pomyślałam? Śmiałam się z opowieści taty, gdy usłyszałam tłuczony wazon.
- To on - powiedział Leon i wskazał na Carlosa, który zanosił się śmiechem.
- Leon, nie zrzucaj winy na dziecko. Bądź poważny - powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech. Usiedliśmy do stołu. Angie chciała zacząć karmić mojego braciszka.
- Nie. Ty sobie jedz. Ja go dziś nakarmię - powiedział tata,a ja się uśmiechnęłam.
- Dziękuję - uśmiechnęła się do mnie mama. Dziwnie mi mówić na Angie "mama". Moje rozmyślania przerwał tata.
- To kiedy planujecie ślub?
Leon zaczął się krztusić kurczakiem, a ja zachłysnęłam się sokiem. Kaszleliśmy tak razem jakieś pięć minut, zanim się uspokoiliśmy i mogliśmy normalnie oddychać i mówić.
- No wiesz... Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
- Nie? A planujecie?
- Może - powiedział Leon i spojrzał na mnie. Sięgnął po szklankę i chciał się napić.
- A, nie zapowiada się, że będę dziadkiem?
Leon znów zaczął kaszleć. Muszę powiedzieć tacie, żeby o takich nie mówił przy stole.
- Jeszcze nie. Chyba - dodałam szeptem wspominając ostatnie dwie noce. - A co? Carlos ci nie wystarcza?
- Chodzi o to, że swoim wykładem pokazałaś, że jesteś już odpowiedzialna. A Leon świetnie sobie radził bawiąc się z twoim bratem. Więc tak sobie pomyślałem...
- Na razie nie planujemy ani ślubu, ani dziecka - powiedziałam i zaczęłam się martwić, bo Leon zrobił się czerwony na twarzy. - Skarbie, dobrze się czujesz?
- Ta-ak - zakaszlał jeszcze raz. - Już dobrze...
Rozmawialiśmy do wieczora. Olga namówiła nas na kolację i dopiero koło 21 byliśmy w domu. Leon całą drogę chwalił się, że uśpił Carlosa bez żadnych problemów. Leżeliśmy już w łóżku, gdy powiedział.
- Wiesz, może zaczniemy planować ten ślub?
- Jeśli chcesz.
- A ty nie chcesz?
- Oczywiście, ze chcę, ale Leon, mamy po 19 lat...
- No tak, ale to chyba nie problem? Twój tata nie ma nic przeciwko...
- Planować możemy zacząć. Ale zaczekamy, aż zrobi się ciepło. Chcę wesele na świeżym powietrzu.
- Wszystko dla mojej księżniczki - powiedział i mnie pocałował.




********
Dzisiaj tak romantycznie :)
Wszyscy już mają narzeczonych.
Oprócz Fede, ale coś wymyślę ;)

I na koniec chcę was zaprosić na mojego trzeciego bloga o Violetcie.
Wiem, że to samobójstwo, ale chcę spróbować :)
Prolog już jest, a rozdział 1 wieczorem.
ZAPRASZAM :)

1 komentarz:

  1. Cudo !
    Mam nadzieję, że znajdziesz kogos dla Fede :P
    Z chęcią wejdę i poczytam twojego nowego bloga ;**
    Kocham i czeka na nn ;**

    Karo ;**

    OdpowiedzUsuń