poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 17

Tomas
To mój ojciec. Ciekawe o co chodzi? Pewnie mi powie, że nie mogę już chodzić do Studio.
- Cześć tato. Coś się stało?
- Nie... W zasadzie tak. Wracamy do Hiszpanii. Jutro o 14 mamy samolot.
- Jak to wracamy? Przecież masz tu dobrą pracę i...
- Tomas, wracamy do domu. To już postanowione. Przyjdź się spakować.
Może to lepiej, że wyjeżdżamy... Leona i Violetty i tak nie udałoby mi się rozdzielić.

Diego
- Hej! Czy to nie Tomas wychodzi zza tamtego drzewa?
- Tak to on. Pójdę sobie z nim porozmawiać - powiedział wściekły Leon.
- Nie. Nie warto. - próbowała go uspokoić Viola.
- Nie warto?! Ten idiota prawie zniszczył nasz związek i naszych przyjaciół przy okazji też, a ty mówisz, że nie warto?!
- Tak. Leon, ty byś nie wytrzymał i walnął byś go i to TY miałbyś wtedy kłopoty, a nie on.
- Viola ma rację. Jesteś na niego zbyt wściekły. - Lara stanęła po stronie Violi.
- Ja też sądzę, że byś mu przyłożył i moim zdaniem nie jest to dobre wyjście, ale gdyby do tego doszło, to pomógłbym ci zlać tego idiotę - powiedziałem.
- Dzięki stary.
- Idziemy na lody? - spytała Lara.
- Jasne!

Francesca
Ciekawe co się dzieje z Marco? Już od 3 dni nie daje znaku życia... Dzwoniłam do niego ze sto razy i nie odbiera. Idzie Diego. Może on coś wie...
- Diego, wiesz może co jest z Marco?
- A co ma być?
- Dzwonię do niego i nie odbiera i nie widzę go już trzeci dzień...
- Nie mam pojęcia o co chodzi... W domu zachowuje się normalnie, tylko prawie nie wychodzi z pokoju.
- Idź do niego i porozmawiaj z nim - powiedziała Viola. - To pomaga. - Gdy to powiedziała spojrzała na Leona z czułością jakiej jeszcze nie widziałam. Ludmiła powiedziała mi o Clarze, zdjęciu i wypadku. Widocznie to ich do siebie jeszcze bardziej zbliżyło. 
- Dzięki Violu.
Ma rację, muszę porozmawiać z Marco. Byłam już pod jego domem i nagle otworzyły się drzwi, w których stał mój chłopak.
- Po ci ci ta gitara?
- Fran! Co ty tu robisz?
- Przyszłam pogadać, ale skoro nie chcesz mnie widzieć, to sobie pójdę. - odwróciłam się. Po policzkach zaczęły mi lecieć łzy. 
- Francesca, zaczekaj! Nie o to chodzi.
- A o co?
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. Miałem zanieść tę gitarę do pa... W pewne miejsce, a potem iść po ciebie, ale skoro już tu jesteś - chodź ze mną.
Wziął mnie za rękę i poprowadził do parku. Gdy byliśmy na miejscu zobaczyłam koc i kosz piknikowy, a dookoła porozrzucane były nagietki. Moje ulubione kwiaty.
- Ty to wszystko zrobiłeś? Dla mnie?
- Oczywiście, że dla ciebie. Usiądź. 
Zrobiłam o co prosił. Marco usiadł obok mnie i zaczął grać.
- Sam to skomponowałeś? - spytałam, gdy skończył.
- Tak. Nie podoba ci się, prawda?
- Nie. Jest przepiękna. Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam go. To był nasz najdłuższy i najwspanialszy pocałunek.
- Kocham cię - powiedział.
- Ja ciebie bardziej. 
I przez 2 godziny siedzieliśmy, jedliśmy owoce i rozmawialiśmy. 

Violetta
Już 3 godziny spędziłam w towarzystwie Leona, Diego i Lary i dawno się tak nie śmiałam. Chłopacy cały czas robili jakieś dziwne miny i przedrzeźniali się na wzajem. A ja i Lara pękałyśmy ze śmiechu.
- Wpadłam na genialny pomysł! - Krzyknęła Lara. - Co wy na to, żeby zorganizować wspólny wyjazd? Zabralibyśmy się wszyscy: ty i Leon, ja i Diego, Fran i Marco, Ludmi i Fede, Naty i Maxi i Cami. 
- Jestem jak najbardziej za. Tylko gdzie pojedziemy? - spytałam.
- Na wieś! Na wieś! - krzyknął Leon i zaczął podskakiwać jak małe dziecko. - Violu zabierz mnie na wieś!
- Leon, ciszej! Jakieś starsze panie się na nas gapią jak na wariatów.
- Uspokoję się, jak mi obiecasz, że zabierzesz mnie na wieś!
- No dobrze. Obiecuję.
- Dzięki! Dzięki! DZIĘKI!!! - wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną kręcić.
- Leon, postaw mnie, bo się przewrócimy!
Diego i Lara śmiali się tak głośno, że ludzie zaczęli wyglądać z domów, a ci którzy byli na ulicy zatrzymywali się., żeby na nas popatrzeć.
- No, ale gdzie pojedziemy na tę wieś? Macie jakiś pomysł? - Powiedział Diego próbując się opanować.
- Mój tata kupił kiedyś domek za miastem. Dookoła jest las, a domek jest naprawdę uroczy. I wszyscy by się zmieścili.
- Zatem ruszmy to twego ojca, waćpanno, aby zapytać się, czy możemy wypożyczyć na tydzień jego budynek na wsi.
- Teraz bawisz się w lorda? - zaśmiałam się. - Skarbie, może a długo siedziałeś na słońcu?
- Może - powiedział, wziął mnie za rękę i pobiegł do mojego domu. Ja z nim kiedyś zwariuję.

Następnego dnia
Cami
Fajnie, że tata Violi zgodził się na nasz wyjazd. Szkoda tylko, że ja będę sama. No będę z przyjaciółmi, ale oni wszyscy połączyli się w pary i tylko ja jestem sama. 
- Cami, spakowałaś się już? Dziewczyny zaraz tu będą.
- Tak mamo. Już schodzę!
Gdy byłam przy drzwiach, podjechał samochód. Prowadził Fede. Obok siedziała Ludmi, a z tyłu Viola i Leon. Całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Godzinę później byliśmy na miejscu.
- Jak tu jest pięknie... - powiedziała Lu.

 Ale ja nie patrzyłam na dom, tylko na chłopaka, który wyprowadził ze stajni konia. Chyba się zakochałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz