wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 11

Violetta
Nie wierzę. Leon Verdas zaprosił mnie na randkę!
- No... tak. Ale jeśli chcesz to może być zwykły wypad na miasto - powiedział jakby trochę smutny.
- Nie. Randka może być - uśmiechnęłam się. - To... Co będziemy robić?
- Myślałem o rowerach i możemy też zrobić sobie jakiś piknik.
- Fajny pomysł, tylko że... Ja nie umiem jeździć rowerem... - Powiedziałam zawstydzona.
- Nie ma sprawy. Nauczę cię.
-Naprawdę? - Leon tylko pokiwał głową. - No dobra. Pójdę się tylko przebrać. Zaczekaj tu.
- Okey. - teraz to on się uśmiechnął.

Naty
Maxi jest taki kochany. Zaprosił mnie na lody, a potem poszliśmy na uroczą łąkę, a tam był rozłożony koc i kosz piknikowy. I jak tu go nie kochać? Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się, robiąc od czasu do czasu przerwę na całowanie.

Lara
Diego jest cudowny! Wżyciu nie śmiałam się tyle, co dzisiaj. Właśnie wracamy ze spaceru po lesie.
- Em.. Diego, dom jest tam.
- Wiem. Miałem jeszcze niespodziankę, ale jeśli chcesz już iść do domu to...
- NIE! Nie! Nie! Myślałam, że to już koniec randki, ale jeśli masz coś jeszcze to chcę to zobaczyć - uśmiechnęłam się. - To gdzie teraz idziemy?
- Cóż. Pomyślałem, że może chcesz iść na koncert THE ROCKBONES. Z tego co pamiętam to twój ulubiony zespół.
- Och tak! Uwielbiam ich! Jesteś cudowny! - Krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję, a po chwili już się całowaliśmy. Było cudownie!

Violetta
Już całkiem nieźle radzę sobie na rowerze. Leon jest świetnym nauczycielem.
- Może chcesz odpocząć? Tam jest ławka.
- Dobra. Możemy na chwilę usiąść. Naprawdę świetnie się bawię. Dziękuję.
- Nie ma za co - uśmiechnął się. - Violu... Zamknij oczy.
- Ale po co?
- No proszę...
- Okey.
- Teraz pomyśl o najromantyczniejszym miejscu jakie znasz...
- Leon?
- Viola!
- No dobrze.
- I teraz brakuje już tylko jednego...
- Czego?
I wtedy mnie pocałował. 

To było cudowne uczucie. Ta chwila mogłaby się nigdy nie kończyć... Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam że uśmiech na jego twarzy znika... To pewnie z powodu MOJEJ twarzy, na której malował się szok. Ale w środku byłam super szczęśliwa.
 - Przepraszam - powiedział. - Nie powinienem... Odprowadzę cię do domu.
- Nie Leon. Było cudownie. Poza tym, obiecałeś mi jeszcze piknik. - Uśmiechnęłam się.
Zaprowadził mnie do siebie do domu.
- Tu będzie ten piknik?
- Nie głuptasie. Będzie w ogrodzie, ale najpierw pomóż mi przygotować jakieś kanapki.
- Tylko wiesz... Ja nawet wodę na herbatę przypalam. Bezpieczniej dla mnie i dla ciebie będzie jeśli tylko popatrzę.
- Skoro tak sądzisz - uśmiechnął się. - Nie każdy może być tak idealny jak ja.
- Bardzo śmieszne.




*************
Mam nadzieję, 
że spodoba wam się ten rozdział :)
Komentujcie :D

1 komentarz:

  1. Ooooooooo... Kocham cię! Naxi i Leonetta! Brakuje już tylko Germangie!

    OdpowiedzUsuń