sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 41

Tydzień później
Violetta
Wróciliśmy do Studia po przerwie świątecznej. To były najwspanialsze dwa tygodnie mojego życia. W szkole czekała nas miła niespodzianka. Antonio i Pablo zorganizowali zebranie. Poszliśmy tam całą paczką. Brakowało tylko Ludmiły i Tomasa. Nie widziałam ich od wigilii. Mam nadzieję, że nic im nie jest. Pewnie wyjechali gdzieś, żeby się zrelaksować.
- Drodzy uczniowie - zaczął Antonio. - Chcę wam przedstawić pana Marottiego. Jest producentem w firmie U-Mix. Zainteresował się naszą szkołą i wspólnie postanowiliśmy zorganizować rodzaj reality show. Zorganizujemy kasting i osiem osób, które się dostaną wezmą udział w programie. Zwycięzca pojedzie w półroczną trasę koncertową i otrzyma możliwość podpisania kontraktu z firmą nagraniową. To tyle. Od tej chwili można się zapisywać. Powodzenia.
Podoba mi się ten pomysł. Wspaniale byłoby pojechać w trasę i śpiewać przed tymi wszystkimi ludźmi...
- Violu, zapisujesz się? - zapytała Cami.
- Nie, chyba nie.
- Dlaczego? - zdziwił się Maxi. - Masz ogromne szanse. Nie chcesz spróbować?
- Chcę, ale nie zapominajcie, że jestem w ciąży.
- No tak. Masz rację - powiedziała Fran.
Ostatecznie zapisali się wszyscy oprócz mnie i Lary. Po zajęciach poszliśmy do Resto. 

Fran
Szkoda, że Viola i Lara nie wezmą udziału w programie, ale mają rację. Lepiej żeby się nie przemęczały. Ciekawe kiedy planują ślub. 
- Wiecie coś o Ludmi i Tomasie? - Zapytała Cami.
- Nie - odpowiedzieliśmy wszyscy. - Zaraz do niej zadzwonię - powiedziała Lara.
Wyszła przed restaurację. Po chwili do środka weszli Fede i Tini. Świetnie do siebie pasują. Przysiedli się do nas i zaczęliśmy rozmawiać. Jego nowa dziewczyna jest bardzo fajna i bardziej otwarta niż Hannah. Lara wróciła do nas i miała smutną minę.
- Ludmi jest w Irlandii.
- CO?! Dlaczego?
Cami mówiła nam, że Tomas ją uderzył, ale nie wspomniała, że nasza przyjaciółka wylatuje na drugi koniec świata.
- Powiedziała, że nie chciała nam mówić, bo próbowalibyśmy ją zatrzymać, a musi odpocząć od tego miasta. Nie mówiła kiedy wróci, ale obiecała, że będzie dzwoniła.
Nagle wszyscy straciliśmy humor. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i zaczęliśmy się rozchodzić do domów. Marco cały czas mnie pocieszał, ale niewiele to dało. 
- Chodź. Muszę ci coś pokazać.
Szliśmy jakimiś ulicami, nawet nie zwracałam uwagi, gdzie mnie prowadzi. Cały czas myślałam o Ludmile. Nagle mój narzeczony się zatrzymał. 
- Podoba ci się? - zapytał i wskazał na piękny ogromny dom. - To taki prezent zaręczynowy ode mnie i rodziców. Wiem, że spóźniony, ale trzeba było wszystko wykończyć. 
Miałam łzy w oczach i nie wiedziałam co powiedzieć. Przytuliłam się do niego i szepnęłam.
- Jest wspaniały. 
- Chcesz wejść do środka?
Przed drzwiami leżała wycieraczka z napisem Dom Marcesci. Ciekawe, czy sam na to wpadł. W środku było mnóstwo przestrzeni i wszystko było w odcieniach beżu i bieli.
Jadalnia z kuchnią
 Salon.
 Sypialnia gościnna.
 Nasza sypialnia.
 I łazienka.
- Marco, tu jest cudownie! Kiedy możemy się wprowadzić?
- Już - spojrzałam na niego. A co z ubraniami? - Ja i Luca przenieśliśmy już wszystkie twoje rzeczy. 
- No tak, chciał się mnie jak najszybciej pozbyć... Cały Luca. Dziękuję powiedziałam i znów się na nim uwiesiłam.

Leon
Oglądam telenowelę z Violettą. W zasadzie to sam oglądam, bo Viola przegląda katalogi z sukniami ślubnymi. Postanowiliśmy, że ślub będzie za miesiąc. Chcieliśmy później, ale argumenty Violi były nie do przebicia: "Nie chcę brać ślubu z ogromnym brzuchem, bo nie będę mogła tańczyć." "A co jak wygrasz program? Chcę wziąć ślub przed finałem" "Sam chciałeś już zacząć planować."  Cała Violcia. Ale strasznie ją kocham. Serial właśnie się skończył i spojrzałem na moją ukochaną. Na jej twarzy malował się grymas bólu.
- Violu, co ci jest?
- To nic - westchnęła.
- Violetto, widzę, że coś się dzieje. To brzuch?
Pokiwała głową, a ja poczułem, że krew mi odpływa z twarzy. Szybko się przebrałem i poszedłem wystawić samochód. Zaprowadziłem do niego Violę i pojechaliśmy do szpitala. Zabrali ją na badania. Ni chciałem na razie nikogo informować, bo może to nic poważnego i tylko narobiłbym rabanu. A co jeśli nie? Co jeśli coś stanie się jej albo dziecku? Pół godziny później z sali wyszedł lekarz.
- Pana narzeczona...


*****
Średnio jestem zadowolona z tego rozdziału...
Jestem beznadziejna....

EDIT: Tak się użalam nad rozdziałem, że zapomniałam, że dzisiaj miesięcznica tego bloga. 
Słaby rozdział jak na taką okazję ;(

Z wykreślanki odpada Ludmi.
Kto następny?

czwartek, 29 sierpnia 2013

Konkurs

Więc sprawy mają się tak: do konkursu zgłosiła się jedna osoba. Trochę mi smutno, ale w sumie się cieszę :) Gratuluję Laurze325. Twój rozdział jest naprawdę świetny :* Możecie go znaleźć w zakładce konkursy, a watro go przeczytać. Chciałam go wstawić jako dalszy ciąg, ale nie mogę wymyślić, co może się stać dalej :(
Laura 325, mam nadzieję, ze mi wybaczysz.

Bez dalszego owijania w bawełnę. 

Domyślam się, że twoją ulubioną parą jest Leonetta :)


To chyba tyle... 
Jutro nowy rozdział i 
zachęcam do przeczytania rozdziału 41 w zakładce KONKURS.


Informacja

Więc tak: na moim maliu jest tylko jeden rozdział. I prośba: Jeśli planujecie wysłać mi 41 rozdział, to piszcie w komentarzu pod tym postem. Jeśli do 22 nie pojawi się żaden komentarz, zamykam konkurs. Oczywiście ta osoba dostanie nagrodę. Tak więc... Do 22 :*

I na koniec buziak od Tini dla Was wszystkich :)

wtorek, 27 sierpnia 2013

A gdyby tak...

Co powiecie na konkurs? :)

Doszłam do wniosku, że skoro mój blog ma tyle wyświetleń, to znaczy, że ktoś to jednak czyta XD Jako że w moim opowiadaniu rozpoczyna się nowy rok, postanowiłam zorganizować konkurs.

Do 3 września możecie przysyłać mi WASZ rozdział 41! Co wy na to? 

Ja jakoś nie mam pomysłów jak zacząć ten rozdział. Więc tak: rozdział przysyłajcie na mój e-mali: hania.lewandowska@gazeta.pl
Macie czas do 3 WRZEŚNIA :)

NAGRODY:
DLA OSÓB POSIADAJĄCYCH BLOGA:
1. MIEJSCE ~ miesiąc reklamowania bloga
dyplom 
20 komentarzy

2. MIEJSCE ~ dwa tygodnie reklamowania bloga
dyplom
10 komentarzy

3. MIEJSCE ~ tydzień reklamowania bloga
dyplom
5 komentarzy

DLA OSÓB NIE POSIADAJĄCYCH BLOGA:
1. MIEJSCE ~ dyplom
następne 10 rozdziałów dedykowane tej osobie

2. MIEJSCE ~ dyplom
następne 5 rozdziałów dedykowane tej osobie

3. MIEJSCE ~ dyplom
następne 2 rozdziały dedykowane tej osobie


Oprócz tego, każdemu kto weźmie udział w konkursie zadedykuję obrazek z ulubioną parą lub postacią z serialu. 


REGULAMIN:
  1. Prace możecie przysyłać na mojego malia do 3 września do godziny 18.00.
  2. Musi to być kontynuacja mojego opowiadania.
  3. Rozdział musi mieć przynajmniej 500 słów.
  4. Najlepiej, gdyby był napisany w WORDZIE.
  5. Musi być imię i nazwisko i/lub nazwa na bloggerze.
  6. Musicie podać imię/imiona bohaterów/par, żebym mogła zrobić dedykacje.


To chyba na tyle... Mam nadzieję, że ktoś weźmie w tym udział ;p Jeśli nie, to trudno, ale naprawdę zachęcam :)

Życzę weny :)
Hania ;*

I żeby nie było pusto:











NAPRAWDĘ ZACHĘCAM DO PISANIA :)

Rozdział 40

Ludmiła
Wybiegłam z domu. Miałam w oczach łzy. Jak on mógł mnie uderzyć?! Owszem jest pijany, ale to go wcale nie usprawiedliwia. Wręcz przeciwnie. Chciałam pobiec do Violi, ale pewnie już siedzi w samolocie. Skierowałam się do domu Cami. Drzwi otworzyła mi jej mama. Od razu zaprowadziła mnie do pokoju przyjaciółki. Maxi też tu był. 
- Przepraszam, że wam przeszkadzam... Może pójdę...
- Matko, Ludmi! Co się stało? Maxi przynieś herbatę. No mów.
Opowiedziałam wszystko po kolei. Maxi przyszedł akurat na koniec historii. Oboje byli w szoku.
- Jak on mógł?! - Cami była wściekła.
- Był pijany - powiedział Maxi.
- Nie broń go! Nie miał prawa uderzyć Ludmiły, nawet w takim stanie. Zaraz do niego pójdę i...
- Nie! - krzyknęliśmy razem.
- Dlaczego?
- A jak ciebie też uderzy? - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Ja do niego pójdę.

Tomas
Ludmiła gdzieś pobiegła. Byłem zły, że nie chce mi powiedzieć o co chodzi i ją uderzyłem. Uderzyłem moją Ludmi. Boże, co ja zrobiłem... JAK mogłem to zrobić?! Przecież ją kocham. Do domu wszedł Maxi.
- Nic nie mów. Jestem idiotą. Ludmiła na mnie nie zasługuje. Jestem okropny. Możesz jej powiedzieć, że nie musi się wyprowadzać. Ja to zrobię. I obiecuję, że się do niej nie zbliżę. 
- Dobrze, że dotarło do ciebie co zrobiłeś - powiedział i wyszedł. 
Spakowałem walizkę i wyszedłem z domu. Klucze zostawiłem pod wycieraczką. Gdy byłem już na ulicy, usłyszałem, że ktoś mnie woła.
- Tomas, zaczekaj!
- Ludmiło, nie utrudniaj tego. 
- Ale Tomas...
- Nie. Wiem, że cię zraniłem i naprawdę czuję się wstrętnie, że cię uderzyłem. Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia i nie oczekuję, że mi wybaczysz. Wracam do Hiszpanii. Już więcej mnie nie zobaczysz.
- Tomas... - słyszałem, że płacze, ale nie mogłem spojrzeć jej w oczy. Nie po tym co jej zrobiłem.
- Zawsze będę cię kochał. Żegnaj.
- Tomas, ja jestem w ciąży.
Momentalnie ustałem. Czy nie mówi tego, żeby mnie zatrzymać? Nie. Dlaczego miałaby to robić?
- Ludmi...
- Tomas, to właśnie chciałam ci powiedzieć. Będziemy rodzicami.
Chciałem się odwrócić i do niej podbiec, ale nie mogłem.
- Ludmi, zasługujesz na kogoś lepszego - odszedłem jak najszybciej.

Violetta
Właśnie wylądowaliśmy. Leon wypożyczył samochód i pojechaliśmy do hotelu. Nasz pokój był świetny. Od razu przebraliśmy się i poszliśmy zwiedzać miasto. Oczywiście nie obyło się bez wizyty w sklepach, ale Leoś nie narzekał aż tak bardzo. Kupiłam sobie sukienkę na bal sylwestrowy. Co prawda wzięłam jedną z domu, ale ta była cudowna. Wieczorem zaczęłam się szykować. Leon był ubrany w garnitur i wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Ja założyłam nową sukienkę:
- Kochanie, będziesz najpiękniejszą kobietą na balu - powiedział i pocałował mnie. Zeszliśmy do sali, gdzie odbywało się przyjęcie. Było już mnóstwo gości. Większość pań miała na sobie suknie balowe. Tylko nieliczne miały krótkie sukienki. Leon poszedł po poncz, a do mnie podszedł jakiś facet.
- Co taka piękna dziewczyna, robi tu sama? Masz ochotę zatańczyć? - zapytał z francuskim akcentem.
- Przepraszam, ale jestem tu z narzeczonym - powiedziałam i poszłam szukać Leona. Zobaczyłam go przy stole, a obok kilka dziewczyn. Miały najwyżej 17 lat i wszystkie chichotały i zerkały na MOJEGO Leosia. Postanowiłam poczekać na lepszy moment, żeby popsuć ich plany. Do Leona podeszła dziewczyna ubrana tak samo jak ja. Zauważyłam, że on przez chwilę pomyślał, że to ja. Objął ją ramieniem, ale zaraz potem  je zabrał. Postanowiłam wkroczyć do akcji.
- Hej skarbie - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Dziewczyna prawie się popłakała. 
- A to za co? - uśmiechnął się Leon i podążył za moim wzrokiem. - Aaa! Wiesz, możesz częściej być zazdrosna.
- Nie przyzwyczajaj się - zaśmiałam się. 
- Na przykład tamta dziewczyna jakoś dziwnie na mnie patrzy...
- Oj Leoś, Leoś - powiedziałam i znów go pocałowałam, ale tym razem dłużej. 
- Wiesz, że cię kocham?
- Hm... - udałam, że się zastanawiam. - Nie. Nie wiem.
- Kocham cię, kocham cię najbardziej na świecie. Kocham cię Violetto!
- No już. Nie krzycz tak, bo nas wyrzucą. 
- To może zatańczysz?
Resztę nocy przetańczyłam z moim księciem. Nie wypuścił mnie nawet na sekundę. 

Francesca
Marco zaprosił mnie na bal. Postanowiłam założyć to:
Marco mówi, że najładniej mi w niebieskim. Na przyjęciu byli też Diego i Lara. Moja przyjaciółka miała na sobie sukienkę. Prawdziwą sukienkę! Nigdy nie pomyślałabym, że zobaczę ją w sukience... I wyglądała świetnie.

Maxi
Razem z Cami postanowiliśmy spędzić tego sylwestra w domu. Zaprosiłem ją do siebie. Nie miała nic przeciwko. Przyszli też Fede i jego nowa dziewczyna Tini. Jest naprawdę miła. Pasują do siebie. Całą noc tańczyliśmy i śmialiśmy się. Była niezła zabawa. Dziewczyny wrzuciły nas do basenu w ogrodzie. Oczywiście potem je porządnie wyściskaliśmy.

Ludmiła
To miała być niezapomniana noc, a zamiast się cieszyć i bawić, leżę w sypialni i płaczę. Poszłabym do przyjaciół, ale nie chcę im psuć zabawy. Zaraz wszyscy zaczęli by się martwić, pytać co się stało i w ogóle. Do dzisiaj myslałam, że Tomi to ten jedyny, ale się myliłam. Gdyby mnie naprawdę kochał, to by mnie nie uderzył. Może to lepiej, że wyjechał. Nie będę musiała na niego patrzeć. To by mi sprawiło więcej bólu. Wzięłam wszystkie nasze zdjęcia i wrzuciłam je do kominka. Teraz pościel. Nadal nim pachniała. Wrzuciłam ją do pralki, bo szkoda mi było ją spalić czy wyrzucić. Włączyłam laptopa. Muszę się wyciszyć i o nim zapomnieć. Nie uda mi się to tutaj. W Bueno Aires wszystko będzie mi o nim przypominało. Znalazłam idealne miejsce. Irlandia. Będzie chłodniej niż tu, ale daleko. Zamówiłam bilet i zaczęłam się pakować. Nie chcę mówić przyjaciołom, bo zaczęli by mnie przekonywać, żebym została. Ja muszę wyjechać. MUSZĘ.

Angie
German przygotował wspaniałą kolację. Zaprosiliśmy też rodziców Leona i oczywiście Olgę i Ramallo. Świetnie się bawiłam. Verdasowie są fantastycznymi przyjaciółmi. Nasi mężczyźni rozmawiali o biznesie, a ja, moja nowa przyjaciółka i Olga o Leonie i Violi. Na końcu wszystkie się rozpłakałyśmy. oni tak szybko dorośli...

Wszystkie pary
- 3... 2... 1!!!
Panowie: Szczęśliwego Nowego Roku kochanie.
Panie: Nawzajem skarbie. 

Wszyscy się całują.




******
Jestem średnio zadowolona : /
Może następny wyjdzie mi lepszy :p

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 39

Violetta
Gdy się obudziłam było już po 11. Wstałam i zeszłam zrobić śniadanie. Smażyłam ostatniego gofra i poczułam, ze ktoś mnie przytula. Zobaczyłam mojego Leosia.
- Ślicznie pachnie. Idę nakryć do stołu.
Przy śniadaniu podzieliłam się z nim moimi obawami.
- Leon, boję się powiedzieć tacie, że jestem w ciąży...
- Dlaczego?
- Pamiętasz jak zareagował na wieść o zaręczynach?
- Ale przecież sam się dopytywał?
- Po części żartował...
- Violu, będę tam z tobą i jestem pewny, że się ucieszy - powiedział i pogładził mnie po ręku. Jego dotyk jest taki kojący...
Do obiadu oglądaliśmy telenowelę. Leon strasznie się w nią wciągnął... Kto by pomyślał? Po posiłku włączyliśmy jakąś komedię, a potem zaczęliśmy się szykować na kolację do moich rodziców. Z minuty na minutę byłam coraz bardziej zestresowana. O 17 byliśmy na miejscu. Weszliśmy do domu i przywitał nas zapach cynamonowych ciasteczek. Co roku zjadałam ich mnóstwo. Rozmawialiśmy przez chwilę, ale tata i Leon nie mogli się doczekać prezentów. Jak dzieci... Angie dostała od nas obraz do sypialni, a tata komplet pięciu koszul. Ja dostałam wisiorek z literami L i V. A Leon? Leon dostał kolejkę, która tak strasznie mu się podobała. Zaczął ściskać wszystkich po kolei. 
- Musimy wam coś powiedzieć - powiedzieli jednocześnie tata i Leon.
- Jestem w ciąży - powiedziałam razem z Angie. 
- Będę miała siostrę?
- Będę babcią/dziadkiem? - zdziwili się moi rodzice.
Tata zaczął gratulować Leonowi i odwrotnie, a ja i Angie popłakałyśmy się ze szczęścia. Potem tata mnie wyściskał, a Leoś zrobił to samo z mamą.
- To kiedy ślub?
- Jak zrobi się cieplej. Może za dwa, trzy miesiące.
Reszta wieczoru minęła w miarę spokojnie, nie licząc tego, że kilka razy musiałam biec do łazienki.

Lara
Rodzice strasznie się ucieszyli, że jestem w ciąży. Martwili się tylko, że za wcześnie i czy damy radę, ale jakoś to będzie. Ja nadal będę pracowała na torze, Diego też coś znajdzie i damy radę. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa.

Kilka dni później
Leon
Moi rodzice też się ucieszyli, że Viola jest w ciąży. Myślałem, że ojciec zrobi awanturę, że jeszcze za wcześnie, ale tylko się uśmiechnął i zaczął gratulować. Mama oczywiście się rozpłakała. Violetta zresztą też. Właśnie się pakujemy, bo za trzy godziny mamy samolot do Paryża. Próbowałem jakoś upchnąć dwie koszule do walizki Violi, bo w mojej nie było już miejsca, ale nie mogłem zasunąć zamka. Czy ona zabrała całą szafę?? Gdy w końcu mi się udało, usłyszałem dzwonek. W drzwiach stała Marcesca.
- A wy gdzie się całe święta podziewaliście?
- We Włoszech. Mieliśmy wrócić trzy dni temu, ale Marco się zakochał w kuchni mojej mamy - zaśmiała się Fran. - Gdzie Viola?
- U siebie. Pakuje kolejną walizkę.
- To wy sobie gadajcie, a ja idę jej pomóc.
- Stary nie uwierzysz.
- Co jest? - zapytał Marco.
- Będę ojcem.
- Żartujesz? To super!

Violetta
- Fran! Jak ja się za tobą stęskniłam!
- Ja za tobą też. Lecicie do Paryża?
- Tak. I jest jeszcze coś...
Spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
- Jestem w ciąży!
Zaczęła piszczeć i mnie ściskać. Usłyszałyśmy dzwonek. Fran powiedziała, że Marco i Leon są w ogrodzie, więc zeszłyśmy na dół. Gdy zobaczyłam tę scenę, moje serce pękło na milion kawałków. Clara krzyknęła: "Jasne, że do ciebie wrócę!" Po chwili już się całowali. Dlaczego?! Pobiegłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Cały czas miałam w głowie pytanie: dlaczego? Fran coś krzyczała, a potem przyszła do mnie. 
- Violu, nie płacz.
- Jak mam nie płakać? Mówi, że mnie kocha, a teraz całuje Clarę!
- To ona pocałowała jego. 
- Krzyknęła, że do niego wróci... Fran, dlaczego on mi to zrobił?
- Można wejść?
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Violu, powinniście...
- Nie Fran. Nic nie powinniśmy. Leon,wyjdź z pokoju. 
- Ale Violetto...
- Wyjdź!
Płakałam jeszcze dobre piętnaście minut. Francesca cały czas mnie przytulała i pocieszała. Usłyszałam ciche pukanie.
- Leon, jeśli to ty, to nie chcę cię widzieć.
- A jeśli to Marco?
Po chwili zastanowienia powiedziałam, żeby wszedł. 
- Violetto, powiedzieć ci jak było?
- Widziałam.
- To tylko druga część tego, co się wydarzyło. Otworzyliśmy drzwi i tam stała Clara z walizką. Powiedziała, że w hotelu nie ma miejsca i czy może nocować u was. Leon powiedział, żeby wracała do SIEBIE, a ona zobaczyła cię na schodach i zrobiła tę całą scenę. Jak Leon zobaczył, że uciekasz do pokoju, zatrzasnął jej drzwi przed nosem i pobiegł tu na górę, a teraz siedzi w salonie i nie ogarnia co się wokół niego dzieje. Cały czas tylko powtarza: "To moja wina. Wszystko zepsułem. Viola mi nie wybaczy. To moja wina." Musisz z nim porozmawiać.
Co ja zrobiłam?! Znów działałam, zamiast najpierw pomyśleć! Zniszczyłam nasz związek... To moja wina, a nie Leona. Muszę go przeprosić. Pobiegłam na dół i zobaczyłam Leona pochylonego na fotelu. 
- Leon...
- Violetto, tak bardzo cię przepraszam. To wszystko mo...
- To nie twoja wina - przerwałam mu. - To ja znów za późno pomyślałam. Po prostu jak zobaczyłam was całujących się, to coś we mnie pękło i nie myślałam normalnie. Przepraszam cię Leon. Wybaczysz mi?
- Oczywiście, że tak. 
- Pamiętasz słowa Nuestro Camino?
- Które dokładnie?
- " Luz en el camino tu eres para mi". Ty jesteś moim światłem w tunelu - powiedziałam i pocałowałam go.
- Kończymy się pakować? - zapytał.
Miałam iść na górę, gdy ktoś znów zadzwonił do drzwi. W progu stała Clara.
- To mogę u was zamieszkać? - zapytała i była zadowolona. Pewnie na widok moich czerwonych oczu i walizki w ręku. Czyżby pomyślała, że się wyprowadzam?
- Nie. Dopóki ja tu mieszkam, twoja noga w tym domu nie postanie.
- Więc to walizka Leona? Super. Pójdziemy do niego i ogłosimy jego rodzicom, że nie jesteście już parą!
- Ty na serio nie ogarniasz, że nikt się nie wyprowadza? Ja i Leon kochamy się i mieszkamy tu razem. Ty nam do szczęścia nie jesteś potrzebna. 
- Ale wy się pokłóciliście! Sama słyszałam!
- To źle słyszałaś skarbeńku. A teraz znikaj z naszego życia. Nikt cię tu nie chce. Pa! - zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem. 

Ludmiła
Dzisiaj byłam u ginekologa. Okazało się, że jestem w ciąży. Nie boję się reakcji Tomasa, bo wiem, że będzie się cieszył. Boję się, że będę złą matką. Ja przecież mam dopiero 19 lat! Siedziałam w salonie i czekałam na Tomiego. Miał wrócić pół godziny temu... Usłyszałam kogoś w przedpokoju. To na pewno on.
- Tomas, musimy porozmawiać. Czy ty jesteś pijany?
- Ależ skąd kruszyszynko. Wypiłem najwyżej dwa piwa... No może trzy. O czym chcesz rozmawiać?
- Teraz o niczym. Pogadamy jutro - powiedziałam. Było mi smutno, że się upił. 
- Mów teraz!
Zaczęłam się go bać. Nie! Przecież on mi nic nie zrobi. 
- Powiem ci jak wytrzeźwiejesz.
- Ludmi, powiedz mi teraz - zaczął do mnie podchodzić.
- Nie.
Nagle poczułam na policzku pieczenie. Nie wierzę! Tomas, mój Tomas mnie uderzył!




********
Taki dramatyczny koniec...
5 komentarzy i piszę dalej :)
I jeszcze wykreślanka.
Odpada Marco i Naty.
Kto następny? 
Przypominam, że ten kto zostanie będzie opowiadał w 50 rozdziale :)

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 38

Jest rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba :) Taki nawet fajny mi wyszedł. Od następnego trochę więcej akcji ;)
Na blogu Si Es Por Amor na razie nie dodam rozdziału, bo nie mam weny, a na Voy Por Ti pojawią się za moment dwa rozdziały :)

ZAPRASZAM  DO  CZYTANIA  I  KOMENTOWANIA





Miesiąc później
Violetta
Jutro moje pierwsze wspólne święta z Leonem. A potem Paryż! Dzisiaj idziemy na zakupy i po choinkę. Wigilię spędzamy u siebie. W pierwszy dzień świąt idziemy do mnie, a w drugi do Leona. Zapowiadają się cudowne święta. Mam już prezenty dla wszystkich z wyjątkiem Carlosa. W sklepie Leonowi spodobała się kolejka. Powiedział, że to idealny prezent dla mojego braciszka. Na szczęście udało mi się mu to wyperswadować. Ostatecznie kupiliśmy mu ogromnego pluszaka i słodycze. Po południu spotkaliśmy się z przyjaciółmi i powymienialiśmy się prezentami. Nie wiem, czy to miał być żart, ale od Fede dostałam różowe dziecięce śpioszki. 
- Chyba nie twój rozmiar - zaśmiał się Leon.
- Zakład, że się wciśnie? - zażartował Diego. 
Wieczorem zaczęliśmy ubierać choinkę. Oczywiście nie obyło się bez rozerwanego łańcucha i kilu stłuczonych bombek. Gdy choinka była ubrana, poszliśmy do siebie. 

Diego
Choinka już ubrana.

 Lara siedzi po turecku i patrzy na lampki. Nawet nie myślałem, że będą się jej tak bardzo podobały.
- Masz gorącą czekoladę.
- Dzięki kochanie - wtuliła się we mnie.
- Pamiętaj, że jutro idziemy do naszych rodziców.
- Wiem Diego... - miałem wrażenie, że chce coś jeszcze powiedzieć.
- Coś się stało?
- Diego - spojrzała na mnie poważnie. O co chodzi? - Co byś zrobił, jakby za rok była z nami jeszcze jedna osoba?
- Jaka osoba? - byłem lekko zdezorientowany. - Chcesz kogoś zaprosić?
- Nie do końca - powiedziała i dotknęła brzucha. Nagle mnie olśniło.
- Jesteś...?
- Tak.
Wziąłem ją na ręce i zacząłem ściskać. Jeszcze nigdy nie byłem taki szczęśliwy! Będę tatą! Spojrzałem na moją ukochaną i namiętnie pocałowałem. Jej oczy świeciły jeszcze bardziej niż lampki na choince. 

Cami
Maxi zaprosił mnie do siebie w drugi dzień świąt. Jest taki kochany! Dał mi kolaż z naszymi zdjęciami i bluzkę w kwiaty. Ja mu kupiłam cztery czapki z daszkiem i iPoda z naszą piosenką. Tak się wzruszył, że uronił kilka łez. Mój Maxi płakał!

Federico
Wszyscy się cieszą świętami. Ja nie umiem. No, cieszę się, że będę z rodziną, ale czegoś brakuje... Hannah wyprowadziła się na stałe z Buenos Aires i już jej nie zobaczę. Idę właśnie ulicą i patrzę na te wszystkie światełka. Dzieci się śmieją, zakochani całują pod jemiołą, a ja? Idę sam. Patrzyłem się w dół i na kogoś wpadłem. W ostatniej chwili ją złapałem. Była piękna.
- Nic ci nie jest?
- Nie. Dziękuję, że mnie złapałeś.
- Drobiazg. 
Przejeżdżał obok nas św. Mikołaj i krzyknął:
- Hoo! Hoo! Hoo! Pamiętajcie, że jeśli nie pocałujecie się pod jemiołą będziecie mieli pecha przez następny rok!!! (* nie wiem czy to prawda, ale pasuje mi do historii, Hania)
Spojrzeliśmy w górę, a potem na siebie.
- Mikołaj ma rację - powiedziała dziewczyna i pocałowała mnie. Nigdy się tak nie czułem. Nawet z Hanną.
- Jestem Tini - uśmiechnęła się. - Masz tu mój numer.
- Jestem Federico. 
- Muszę już iść. Tata na mnie czeka. Wesołych świąt.
- Wesołych świąt. 
Nagle wszystko stało się dla mnie weselsze i jaśniejsze. To są magiczne święta!

Ludmiła
Nie mogę się doczekać jutra! Tomi do mnie przychodzi i będziemy mogli powiedzieć moim rodzicom, że pobieramy się za miesiąc. Najpierw myślałam, że to za szybko, ale naprawdę go kocham. I on mnie też. Cieszę się, że mam go przy sobie. Musimy się też zastanowić nad kupnem wspólnego domu. Mam tyle planów i pomysłów!

German
Angie właśnie usypia Carlosa. Ten mały szkrab potłukł nam kilka bombek i zaplątał się w lampki. Potem prawie przewrócił na siebie choinkę. Nie wiedziałem czy się śmiać, czy płakać. Dawno nie było takich wesołych świąt. Brakuje mi tylko Violetty, ale ona ma swój dom i rodzinę. Jak szybko dorosła...
- German, ty płaczesz?
- Myślę o Violi - pocałowałem moją piękną żonę. - Tak szybko dorosła. Pierwszy raz ubierałem choinkę bez niej. Ale cieszę się, że mam ciebie i Carlosa - przytuliłem ją jeszcze mocniej.
- Wiesz... Za rok będzie jeszcze Maria.
- Jaka Maria?
- Twoja córka - uśmiechnęła się.
- Chcesz powiedzieć...
- Tak. Cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak bardzo!

Następnego dnia
Violetta
Gdy tylko się obudziłam, poczułam, że jest mi niedobrze. To dziwne, bo jeszcze nic nie jadłam. Chyba że... Zdzwoniłam do Lary. Pół godziny później byłam u niej i podzieliłam się moimi domysłami. Na szczęście miała test ciążowy. Chwilę później wyszłam z łazienki ze łzami w oczach. To były łzy radości.
- I co?
- Jestem w ciąży!
- A wiesz, że ja też!
Zaczęłyśmy się ściskać i razem płakać ze szczęścia. Do pokoju wbiegli przerażeni Leon i Diego. 
- Coś się stało?
- Nie - odpowiedziałyśmy razem.
- To dlaczego płaczecie?
Rzuciłyśmy im się na szyję. 
- My już pojedziemy - powiedziałam i zaciągnęłam Leona do samochodu.
- Powiesz mi o co chodzi?
- W domu.

Lara
Diego cały czas stał z otwartą buzią. 
- Powiesz mi o co chodzi?
- Leon i Viola też będą rodzicami.
- Aaa!!!
Jak ja kocham tego mojego nieogarniętego miśka!

Leon
Przez całą drogę Violetta coś mamrotała do siebie, ale nie miałem pojęcia co. Bałem się, ze coś jej jest. Rano wymiotowała. Potem płakała i śmiała się na zmianę, a teraz jest jakaś nadpobudliwa. Poszła do salonu, a ja wstawiłem samochód do garażu i pobiegłem do niej.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Leon... Lubisz Carlosa?
- Jasne, że tak - zdziwiło mnie jej pytanie. Do czego ona dąży? 
- I wiesz, że Lara i Diego będą rodzicami?
- Taak...
- A ty chciałbyś być tatą?
Szczęka mi opadła. Moja Viola jest w ciąży? Ja będę ojcem? Jak to...? 
- Nie cieszysz się? - zapytała smutna. Wtedy się ogarnąłem, że mam szok na twarzy. Uśmiechnąłem się i ją przytuliłem.
- Skarbie, oczywiście, że się cieszę. Po prostu jestem w szoku. Bardzo się cieszę! - Wziąłem ją  na ręce i zacząłem całować. - To są cudowne święta.
Viola uśmiechnęła się i po chwili zaczęliśmy tańczyć do tej piosenki.
Wieczorem siedzieliśmy w salonie. Viola wtuliła się we mnie, a ja głaskałem ją po brzuchu. Za dziewięć, a w zasadzie osiem miesięcy na świat przyjdzie mały Verdas. 
- Czas na prezenty - powiedziała Viola i uśmiechnęła się. 
- Już dałaś mi jeden prezent.
- Mam jeszcze dwa. Otwórz najpierw ten.
W środku była książka i nasze zdjęcie.
- Marzyłem o tej książce - pocałowałem ją. - Twoja kolej. Otwórz ten.
- Och, Leoś! Zawsze chciałam takie buty! Dziękuję. Teraz ty - uśmiechnęła się tajemniczo.
Otworzyłem paczkę i wyjąłem jemiołę. Spojrzałem na Violę, a ona zaśmiała się i pocałowała mnie jak jeszcze nigdy.
- Nie potrzebuję jemioły, żeby cię całować - powiedziałem i wplątałem rękę w jej miękkie włosy. Poczułem jak się uśmiecha. - Teraz mój prezent. Jest w naszej sypialni.

Violetta
Coś tu jest nie tak... Poznaję to po jego uśmiechu. Weszłam do salonu i zobaczyłam liścik na łóżku.

Długo myślałem nad idealnym prezentem
i stwierdziłem, że te buty to za mało.
Mam nadzieję, że wybaczysz mi to kolejne kłamstwo,
ale prezentu nie ma w sypialni.
Musiałem cię jakoś wyciągnąć z salonu.
Proszę wybacz mi kochanie.
Możesz już zejść na dół
Twój na zawsze, Leoś

Jaki on jet kochany! Znów wymyślił jakąś niespodziankę! Już na schodach usłyszałam dźwięki fortepianu. W salonie siedział mój ukochany i grał Podemos. Usiadłam obok niego i zaczęłam z nim śpiewać. Gdy piosenka się skończyła, pocałowaliśmy się tak, jak na sofie. Potem Leoś zagrał Nuesrto Camino. Wziął mnie na ręce i zaniósł do stołu. Zjedliśmy kolację i znów usiadł do pianina. Teraz zagrał Voy Por Ti i Te Esperare. Po rak kolejny wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. To moje najlepsze święta w życiu. A za rok będzie z nami malutki Verdas. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie!

Rozdział 37

Violetta
Zobaczyłam dwa małe szczeniaczki. 
- Ooo! Co wy tu robicie? - zaczęłam się z nimi bawić. Skąd one się tu wzięły? 
- Podobają ci się?
- To twój pomysł?
- Tak. Chodziłem po różnych sklepach zoologicznych, ale potem stwierdziłem, że lepiej wziąć pieska ze schroniska. No i zobaczyłem te dwa i się zakochałem - powiedział. - Przepraszam za moje zachowanie rano.
- Ja też przepraszam. Nie powinnam się tak obrażać - pocałowałam go.
- Jak je nazwiemy? Ten rudy to suczka,a szary pies. 
- Hm... Może Vilu i Leoś?
- Ślicznie - uśmiechnął się i pocałował mnie. Napisał coś na telefonie i zaprowadził na taras. 
- Ty to przygotowałeś?
- Można tak powiedzieć. Chłopacy mi pomogli.
- Będę im musiała podziękować...
Zaczęliśmy jeść kolację.
- A gdzie nasze pieski będą spały?
Poszliśmy na drugą stronę ogrodu. Była tam duża buda z dwoma wejściami. Nad jednym był napis Vilu, a nad drugim Leon
- Skąd wiedziałeś, ze tak będą miały na im... - i wtedy zobaczyłam czapkę z daszkiem znikającą za rogiem. - Maxi. Jego wujek jest stolarzem, nie?
- Tak skarbie. A teraz chodźmy do domu.
- A co z Paryżem?
- Pomyślałem, że możemy tam polecieć przed Sylwestrem. 
- Świetny pomysł... - uśmiechnęłam się i pocałowałam mojego ukochanego. Poszliśmy do sypialni i powtórzyliśmy to, co było wczoraj. 
- Kocham cię - szepnął,a ja tylko się uśmiechnęłam i mocniej go przytuliłam.

Następnego dnia
Violetta
Muszę dzisiaj odwiedzić Angie i tatę. Dawno się nie widzieliśmy. Leon pojechał ze mną. 
- Cześć Oluś!
- Viola! Leon! Wchodźcie. Dawno was nie widziałam!
- Cześć - przywitaliśmy się z mają mamą. Właśnie bawiła się z Carlosem. - Jak się ma mój kochany braciszek? - podeszłam do niego i zaczęłam go delikatnie łaskotać. Na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. - Ale ty jesteś śliczny... Ma oczy po tacie. 
- I włosy też - powiedział Leon i zaczął się z nim bawić, a ja usiadłam z Angie.
- Jak się czujesz?
- Jestem skrajnie wykończona! Carlos prawie wcale nie śpi. Cały czas chce się bawić. A German non stop pracuje. Gdyby nie Olga, nie miałabym czasu nawet kawy wypić.
- Muszę pogadać z tatą. Jest u siebie?
- Tak. 
Poszłam do gabinetu. Nie może być tak, że tylko Angie zajmuje się Carlosem.
- Możemy porozmawiać?
- Violetta! Jasne wchodź. Momencik. Okey, już. 
Podeszłam i przytuliłam się.
- Co słychać?
- Leon kupił dwa psy. 
- Aż dwa? 
- Tak. Są prześliczne, ale ja nie o tym chciałam rozmawiać.
- Więc o co chodzi.
- Tato, ja wiem, ze twoja praca jest ważna i że ją lubisz, ale Angie powoli nie wyrabia. Wiem, że ty też zajmujesz się Carlosem, ale to za mało. Nie widzisz, że ona jest przemęczona? Wygląda jakby nie spała co najmniej kilka nocy. Rozumiem, że musisz pracować i utrzymać rodzinę, ale to, że zarabiasz nie zwalnia cię z obowiązku zajęcia się twoim synem. Nie może być tak, ze tylko Angie będzie go karmiła, przewijała, bawiła się z nim i wstawała do niego w nocy. Powinieneś ją czasem wyręczyć.
- Masz rację Violu. Masz rację. 
- Więc dokończ, co musisz i chodź do nas. 
- Dobrze. Dziękuję - powiedział i przytulił mnie. Bardzo się zmienił przy Angie... - Zostaniecie na obiad?
- Oczywiście.

W tym samym czasie
Maxi
Siedzę z Cami w restauracji. Dawaj Maxi, to nie jest trudne...
- Camilo - nigdy tak do niej nie mówiłem, ale w tej syutacji... - Czy wyjdziesz za mnie?
- Och Maxi, oczywiście, że tak - powiedziała i rzucił mi się na szyję. Ludzie zaczęli klaskać. A my pocałowaliśmy się. To była magiczna chwila.

Ludmiła
Tomas zabrał mi telefon i wsadził do samolotu. Nie mam pojęcia gdzie lecimy i nie mogę nikogo o tym poinformować.
- A moi rodzice? Strasznie się martwią.
- Cukiereczku, twoi rodzice o wszystkim wiedzą - uśmiechnął się do mnie i mnie pocałował. 
Dwie godziny później wylądowaliśmy we Włoszech! Pojechaliśmy do Wenecji i tam Tomi zamówił gondolę. Było wspaniale! Potem zabrał mnie do przytulnej restauracji. Było zupełnie pusto. Tylko my, kelner i skrzypek. Tomi ukląkł i wyjął czerwone pudełeczko.
- Ludmiło, zostaniesz moją żoną?
- Tak. Tak. Tak!
Kelner przyniósł nam szampana i cały wieczór przesiedzieliśmy wpatrzeni w siebie.

Lara
Dzisiaj moja pierwsza noc z Diego w naszym domu. Gdy zeszłam na dół zobaczyłam okrągły stolik i dwa krzesła. Wokół stołu z płatków róż było ułożone serce. Wzruszyłam się. Nie wiedziałam, że Diego jest taki romantyczny. Wyszedł z kuchni z tacą. Dał mi czerwoną różę i odsunął krzesełko, żebym mogła usiąść. Całą kolację powtarzał, że jestem piękna i dla mnie zrobiłby wszystko.
- Laro, jestem ogromnym szczęściarzem, że mam cię przy sobie. Nie wiem czym sobie na ciebie zasłużyłem. Kocham cię najbardziej na świecie. Laro, uczynisz mi tez zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Poczułam, ze mam łzy w oczach.
- Tak - szepnęłam i pocałowałam go. To najpiękniejsza chwila w moim życiu!
Potem poszliśmy do sypialni i doszło do TEGO. Nigdy nie zapomnę togo wieczoru...

Trochę wcześniej
Violetta
Przez następne pół godziny rozmawiałam z Angie i tatą, a Leoś bawił się z Crlosem. Byłby idealnym tatą. Chwila. Dlaczego o tym pomyślałam? Śmiałam się z opowieści taty, gdy usłyszałam tłuczony wazon.
- To on - powiedział Leon i wskazał na Carlosa, który zanosił się śmiechem.
- Leon, nie zrzucaj winy na dziecko. Bądź poważny - powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech. Usiedliśmy do stołu. Angie chciała zacząć karmić mojego braciszka.
- Nie. Ty sobie jedz. Ja go dziś nakarmię - powiedział tata,a ja się uśmiechnęłam.
- Dziękuję - uśmiechnęła się do mnie mama. Dziwnie mi mówić na Angie "mama". Moje rozmyślania przerwał tata.
- To kiedy planujecie ślub?
Leon zaczął się krztusić kurczakiem, a ja zachłysnęłam się sokiem. Kaszleliśmy tak razem jakieś pięć minut, zanim się uspokoiliśmy i mogliśmy normalnie oddychać i mówić.
- No wiesz... Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
- Nie? A planujecie?
- Może - powiedział Leon i spojrzał na mnie. Sięgnął po szklankę i chciał się napić.
- A, nie zapowiada się, że będę dziadkiem?
Leon znów zaczął kaszleć. Muszę powiedzieć tacie, żeby o takich nie mówił przy stole.
- Jeszcze nie. Chyba - dodałam szeptem wspominając ostatnie dwie noce. - A co? Carlos ci nie wystarcza?
- Chodzi o to, że swoim wykładem pokazałaś, że jesteś już odpowiedzialna. A Leon świetnie sobie radził bawiąc się z twoim bratem. Więc tak sobie pomyślałem...
- Na razie nie planujemy ani ślubu, ani dziecka - powiedziałam i zaczęłam się martwić, bo Leon zrobił się czerwony na twarzy. - Skarbie, dobrze się czujesz?
- Ta-ak - zakaszlał jeszcze raz. - Już dobrze...
Rozmawialiśmy do wieczora. Olga namówiła nas na kolację i dopiero koło 21 byliśmy w domu. Leon całą drogę chwalił się, że uśpił Carlosa bez żadnych problemów. Leżeliśmy już w łóżku, gdy powiedział.
- Wiesz, może zaczniemy planować ten ślub?
- Jeśli chcesz.
- A ty nie chcesz?
- Oczywiście, ze chcę, ale Leon, mamy po 19 lat...
- No tak, ale to chyba nie problem? Twój tata nie ma nic przeciwko...
- Planować możemy zacząć. Ale zaczekamy, aż zrobi się ciepło. Chcę wesele na świeżym powietrzu.
- Wszystko dla mojej księżniczki - powiedział i mnie pocałował.




********
Dzisiaj tak romantycznie :)
Wszyscy już mają narzeczonych.
Oprócz Fede, ale coś wymyślę ;)

I na koniec chcę was zaprosić na mojego trzeciego bloga o Violetcie.
Wiem, że to samobójstwo, ale chcę spróbować :)
Prolog już jest, a rozdział 1 wieczorem.
ZAPRASZAM :)

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 36

Udało się!!! Cioci uwolniła mnie na chwilę od tych diabłów i mogłam napisać coś na szybko. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeśli jest jakieś zdanie bez sensu, to przepraszam, ale to było tempo ekspresowe...
I DZIĘKUJĘ za ponad 3000 wejść ;*





Violetta
Gdy się obudziłam, przypomniałam sobie poprzednią noc. Było cudownie. Spojrzałam na śpiącego Leona. Kocham go najbardziej na świecie. Umyłam się, ubrałam i zeszłam na dół zrobić śniadanie. Dzięki Leonowi byłam prawie tak dobra jak on. Omlety już były na stole, a Leoś wciąż spał. Postanowiłam go obudzić. Weszłam na górę, do naszej sypialni. Położyłam się obok niego i go pocałowałam.
- Viola... - mruknął, ale wciąż spał. Postanowiłam spróbować jeszcze raz, ale znów tylko powiedział moje imię. Zastanawiałam się chwilę i usiadłam na nim. Dobrze, że spał na plecach. Pochyliłam się i szepnęłam mu do ucha.
- Obudź się kochanie.
I znów tylko moje imię. Co jest z tym facetem? I nagle coś przyszło mi do głowy.
- Leoś, śniadanie na stole. 
- Śniadanie? - otworzył swoje śliczne zielone oczy, ale zanim coś zrobił, dostał ode mnie poduszką. Ja go całuję na pobudkę, a on wstaje, gdy usłyszy słowo "śniadanie".
- A to za co?
- Za to, że myślisz o jedzeniu, a nie o mnie! Powinnam wylać na ciebie wiadro zimnej wody - powiedziałam i wstałam z niego. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Wiedziałam, że robię sceny o nic, ale teraz niech to on się postara... Chwilę później zszedł do kuchni w samych bokserkach.
- Ale ślicznie pachnie - a on znów o jedzeniu.
Wzięłam kubek kawy i poszłam do salonu. Zastanawiałam się czy pójdzie za mną, czy zostanie zjeść. Już myślałam, ze wybierze omlet, ale usiadł obok mnie.
- Violuś, przepraszam, że się nie obudziłem jak mnie pocałowałaś... 
- No już dobrze... Chwila! Skoro spałeś, to skąd wiesz, że cię całowałam?
- Em... Bo ten... Eee... 
- Już nie spałeś, prawda?
- Tak.
- Jak długo?
- Jak tylko wstałaś...
- I tak sobie leżałeś i czekałeś aż zrobię śniadanie?!
- No... Tak...
Wstałam. Byłam trochę zła.
- Gdzie idziesz?
- Do sklepu z Ludmi. Wrócę za dwie godziny.

Leon
Wściekła się. Muszę to jakoś naprawić. Już wiem! Zrobię jej niespodziankę. Szybko zjadłem śniadanie. Było przepyszne! Ubrałem się i wyszedłem na miasto. W między czasie zadzwoniłem do Maxiego. Jego wujek pracuje w stolarce. Powiedział, że mam szczęście i moje zamówienie będzie gotowe za godzinę. Bedę musiał mu się jakoś odwdzięczyć...

W tym samym czasie
Lara
Muszę im to jakoś powiedzieć... Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Poczułam, że mam łzy w oczach. Idzie Ludmi i Viola, a z drugiej strony Cami i Fran. Podeszły do mnie w tym samym momencie.
- Lara, co się stało? - zapytała Viola.
- Chodzi o Diego? - Fran była zaniepokojona.
- Nie... Bo widzicie... Ojciec dostał lepsza pracę i musimy się przeprowadzić.
- A gdzie? - spytała Ludmi.
- Do Sydney... - nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre. - Na-a stałeee...
Wszystkie zaczęły mnie pocieszać. 
- Jak ja-a mam to powie-edzieć Diego-o?
- Co masz mi powiedzieć? - usłyszałam za plecami.
- Diego...
- Co się stało?
- Bo ja... Ja się wyprowadzam...
- Nigdzie cię nie puszczę - powiedział.
- Ale Diego, to decyzja moich rodziców. Gdzie ja bym miała mieszkać? Kocham cię, ale to nie takie proste...
- Właśnie, że proste. Chodź ze mną - wziął mnie za rękę.

Diego
Miałem jej to powiedzieć za kilka dni, ale może być i dzisiaj. Zabrałem ją do jej domu. Drzwi otworzyła pani Baroni.
- Już wiesz.
- Tak. Proszę pani, ja mam pomysł...
- Diego, wiem, że ją kochasz, ale to już postanowione.
- A gdyby miała gdzie zamieszkać?
Obie spojrzały na mnie ze zdziwieniem.
- O co ci chodzi?
- Ja kupiłem dom. I chciałem zapytać się czy Lara może tam ze mną mieszkać.
- No nie wiem... Nie jesteście za młodzi?
- Mamo, mam prawie 19 lat. I bardzo kocham Diego. Proszę...
Całej rozmowie przysłuchiwał się ojciec Lary. 
- Jeśli tego chcesz - uśmiechnął się, a Lara rzuciła im się na szyje. 
- Dziękuję! Dziękuję!
- Tylko bez głupot - powiedziała pani Baroni. - Nie śpieszy mi się, żeby mieć wnuki.
Wyszliśmy z domu. Moja dziewczyna cały czas się uśmiechała. 
- Pójdę teraz do dziewczyn, okey?
- Spoko. Ja muszę pomóc Leonowi. 
Spojrzała na mnie podejrzliwie, pocałowała i pobiegła w stronę galerii handlowej. 

Francesca
- Czy to nie Lara tam biegnie? - powiedziała Cami.
- Tak. To ona. I się uśmiecha...
Podbiegła do nas i wszystko opowiedziała. Zaczęłyśmy skakać jak nienormalne.
- Fran, czy ty masz pierścionek? - zapytała Viola.
- Przecież ty nie nosisz pierścionków - zaczęła Cami. - Chyba że...
- Marco ci się oświadczył? - Przerwała jej Ludmi. - I czemu nic nie mówiłaś?
Opowiedziałam im wszystko po kolei i ruszyłyśmy do sklepów. Wszystkie miałyśmy wspaniały humor.

Marco
Leon znów szykuje dla Violi niespodziankę. Ciekawe, co znów zepsuł... W salonie siedzieli już Leon, Diego, Fede, Maxi i Tomas. Leon opowiedział o co tym razem chodzi. Niby taka błahostka, ale Violettę to dotknęło. Fran też by się wściekła...
- Maxi już wie, co ma zrobić - powiedział Leon. - Diego ma w razie potrzeby zatrzymać dziewczyny. Ty i Fede - zwrócił się do Tomasa. - Powiesicie lampki na krzakach i postawicie świece wokół basenu - nie do wiary, że Leon może być takim romantykiem. Już wiem do kogo się zwracać o pomoc... - A ty Marco możesz coś ugotować?
- Jasne. A ty?
- Ja muszę odwiedzić kilka sklepów...
Wzięliśmy się za przygotowania. 

Cami
Poszłyśmy jeszcze na lody i już miałyśmy się rozchodzić, gdy podbiegł do nas zdyszany Diego.
- Dziewczyny... Pójdziecie z nami... Do naszego domu...? - nie mógł złapać powietrza.
- Jasne, ale może trochę odpocznij. 
Posiedzieliśmy chwilę na ławce i poszliśmy do domu Diary. Był śliczny i przestronny. Lara dosłownie unosiła się z radości nad podłogą.
- Muszę już iść. Powiedziałam Leonowi, że nie będzie mnie dwie godziny, a minęły już prawie trzy.
- NIE!!! - wrzasnął Diego. Wszystkie spojrzałyśmy na niego jak na wariata. - Ten... Wazon powinien stać tu... Violu, Leon jest u Marco. 
- A co on robi u Marco? - zapytała Fran.
- Oni... Planują.
- Co planują? - dopytywała się Ludmi.
- Wycieczkę. Taką grupową. A Maxi i Tomas im pomagają. 
- A ty?
- Ja... Mam pilnować, żebyście im nie przeszkadzały. Ładny pierścionek - zwrócił się do Fran.
- Już mi to mówiłeś...
On coś kręci... I ja dowiem się o co chodzi... Poszliśmy do kawiarni i powiedziałam, że muszę do toalety. Na szczęście lokal należał do przyjaciółki mamy. Wyszłam wejściem dla personelu i poszłam do domu Marco. Nikogo nie było. Moim następnym celem był dom Leonetty. W ogrodzie zobaczyłam Tomasa i Fede siłujących się z lampkami choinkowymi. Przecież do świąt jeszcze miesiąc...
- Co wy tu robicie?
- Cami! Aaa! - Krzyknął Fede i próbując wyplątać się z kabli, potknął się o ten sam schodek, co Leon na zaręczynach.
- A co ty tu robisz? Diego miał was zatrzymać.
- Wymknęłam się. O co chodzi?
- Leon będzie przepraszał Violę.
I wszystko jasne!
- Aha. A gdzie Maxi? 
- U wujka. Musimy wracać do pracy. 
Poszłam z powrotem do kawiarni.
- Co tak długo? - zapytał Diego.
- Nie twój interes. 
Siedzieliśmy tak z godzinę. Już zaczęło się ściemniać.
- Fajnie się z wami siedzi, ale muszę wracać - powiedziała Viola.
Gdy poszła, opowiedziałam wszystko dziewczynom. 

Leon
- Diego napisał, że Viola tu idzie. Dzięki za pomoc! Jesteście niezastąpieni.
- Zawsze do usług - powiedzieli chórem i poszli. Chwilę później usłyszałem Violettę.
- Leoś, jesteś?

Violetta
Dziwne... Drzwi są otwarte, ale nikogo nie ma. Poszłam do kuchni i zobaczyłam...

Nie zabijajcie...

Bardzo bardzo przepraszam, ale rozdział się nie pojawi. Może wieczorem, ale nie obiecuję. Powody? Ciocia przyjechała z synem i muszę się nim zająć, podczas gdy ona będzie plotkowała z mamą. Wychodzi na to, że będę niańką 3 diabłów bo dochodzą jeszcze moi bracia, ale nie o tym chciałam. Kolejny powód to to, że nie mam napisanych następnych. Nawet notatek nie napisałam.

Ta informacja dotyczy obu blogów. Postaram się coś dodać wieczorem, ale nie wiem czy dam radę. Bardzo przepraszam. I jeszcze jedna sprawa: WYKREŚLANKA.
Coś słabo komentujecie... No trudno. Odpada Andres,. kto następny?


I żeby nie było pusto: piosenki, które od wczoraj siedzą mi w głowie:






czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 35

Violetta
Zobaczyłam motor.
- Leon, nie zacząłeś znów jeździć, prawda?
- Nie. Pożyczyłem ten motor od Lary. Pomyślałem, że zrobimy sobie małą przejażdżkę. 
- Ja na to nie wsiądę!
- To ja cię posadzę.
Zanim zaprotestowałam, już wziął mnie na ręce. Założył mi kask i sam wsiadł na tę piekielną maszynę. Bałam się, więc ścisnęłam Leona najmocniej jak mogłam. Gdy ruszyliśmy, zamknęłam oczy.
 Z jednej strony było strasznie, ale z drugiej to uczucie... Wolności było niesamowite. Już rozumiem Leona.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział.
Przywiózł mnie w cudowne miejsce. Był to park. Na przeciwko płynęła rzeka, a na drzewach kwitły śliczne czerwone kwiaty.
- Leon, tu jest wspaniale. Zaprowadził mnie na ławkę, a ja zrobiłam mu zdjęcie
Po chwili zbliżył się do mnie i czułam, że to będzie niesamowity pocałunek.  Nasze usta już prawie się stykały...
...gdy zadzwonił mój telefon. Myślałam, że Leon wyrzuci go do rzeki.
- Halo?
- Violu. Nie uwierzysz! Marco zabiera mnie nad morze! Nasz pierwszy wspólny wyjazd.
- Cieszę się bardzo. 
- Przeszkodziłam wam, prawda?
- To nic takiego Fran.
- Jak to nic? Przecież słyszę, jak Leon coś cały czas mamrocze. Przepraszam. Pa!
- Cześć!
Leon uspokoił się trochę i miał powtórzyć pocałunek. Znów czułam te dreszcze, gdy zadzwonił jego telefon. Teraz to ja się zdenerwowałam. O co tym ludziom chodzi?
- Musimy wracać. Powiedział zły. Lara potrzebuje motoru.
- Och, no dobrze... Ale najpierw wyłączmy telefony.
Uśmiechnął się.
Pół godziny później wracaliśmy do domu. Na podjeździe zobaczyłam śliczne lampiony. Coś czuję, że to nie koniec niespodzianek. W środku było mnóstwo świeczek i róż.
- Och, Leoś...
- Dla mojej księżniczki wszystko - powiedział i delikatnie pocałował. 
- Pójdę się przebrać - niby byliśmy sami, ale i tak chciałam wyglądać ładnie. Dla Leona.
Zeszłam na dół. Na stole zobaczyłam czerwoną świecę, róże i czerwone wino. To będzie cudowny wieczór. 
- Ślicznie wyglądasz - szepnął mi do ucha Leon. Odsunął krzesło, żebym mogła usiąść i nalał mi wina. Po chwili przyniósł spaghetti. 
- Mecz to była wymówka, prawda?
- Jesteś zła?
- Byłabym, ale zrobiłeś to wszystko dla mnie... Nie mogę się złościć.
Zaczęliśmy jeść. Na deser przyniósł cisto z kremem i czekoladowymi serduszkami. Jest taki romantyczny! Włożył nam po kawałku, napełnił kieliszki i sprowadził do salonu. Zauważyłam, że na przeciwko sofy rozwiesił prześcieradło. Czyżby jakiś pokaz? 

Francesca
Marco jest wspaniały! Zabrał mnie nad morze. I cały czas robił mi zdjęcia



 Okazało się, że Diego też zabrał Larę nad morze. Chyba to razem zaplanowali, bo dziwnym zbiegiem okoliczności znaleźliśmy się w tym samym hotelu. Na tym samym piętrze. My w pokoju 208, a oni w 209.
I tak go kocham!












Po południu zabrał mnie na plażę. Był śliczny zachód słońca. Usiedliśmy na kocu i podziwiliśmy. Nadle Marco ukląkł i zapytał:
- Francesco, czy zostaniesz moją żoną?
- Tak, Marco! Tak! - krzyknęłam i nawet się nie zastanowiłam. Już dawno chciałam żeby mi się oświadczył.
Uśmiechnął się i mnie pocałował. Przytuliłam się do niego i dalej oglądaliśmy zachód słońca. Było cudownie.

Violetta
Usiadłam na sofie, Leon włączył projektor i usiadł obok mnie. Od razu się do niego przytuliłam, a na ścianie wyświetliły się nasze zdjęcia. Większość z nich widziałam pierwszy raz.
- To było na wsi, na ognisku - komentował zdjęcia Leon.
 - To przed ćwiczeniem Pabla. Śpiewaliśmy Voy Por Ti.
 - To zdjęcie zrobiłam na jednej z prób - powiedziałam.
 - A to zrobiła Cami, jak śpiewaliśmy Podedmos.
 - To zdjęcie zrobił Fede. Lecieliśmy wtedy do Londynu.
 - Ludmi dała mi to zdjęcie - zaśmiał się Leon.
 - A tu pierwszy raz byłeś w moim pokoju.
 - To zdjęcie zrobił nam Maxi.
 - A to Naty.
 - Tu spadł ci pamiętnik, a ja go podniosłem. To było nasze pierwsze spotkanie. Okazało się, że zdjęcie zrobiła Fran.
 - Uwielbiam patrzeć w twoje oczy...
 - A to nasz pocałunek z Londynu - zaśmiałam się.
 - To też było w Londynie.
 - To chyba mój pokój - powiedziałam.
 - A to?
- To zdjęcie zrobiła nam Lara, gdy pogodziliśmy się po jednej z akcji Clary.
 - Nasz pierwszy pocałunek - powiedzieliśmy razem.
 - A tu zaręczyny - powiedział Leon i pocałował mnie w rękę.
 - To też z Londynu.
 - Tu się godziliśmy.
 - Nie mam pojęcia skąd to zdjęcie.
- Wiesz, że ja też nie... Dostałem je od Marco.
 - To przed pierwszym pocałunkiem.
 - Tu moja księżniczka pisała do Ludmiły.
- Skąd wiesz, że do niej?
- Strzelam - zaśmiał się.
 - Tu też u ciebie w pokoju.
 - I znów zaręczyny.

 - A tu bal dla Fran.
Pokaz się skończył
- Leoś, to najwspanialszy wieczór w moim życiu. Kocham cię.
- Ja też cię kocham - powiedział i pocałował mnie. Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Po pewnym czasie leżeliśmy wtuleni w siebie, tak że między nami nie było nawet milimetra odstępu. Jakbyśmy byli jednym organizmem. Zapomniałam o wszystkim co było wokół mnie. Liczył się tylko Leon. Cały czas mnie całował i w końcu doszło do TEGO. Potem leżeliśmy przytuleni do siebie i nic nie mówiliśmy. Wystarczyło, że byliśmy przy sobie. Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa. I wiedziałam, ze Leon myśli tak samo. Cały czas gładził mnie po ramieniu i czasem całował w czubek głowy. Ja leżałam na jego torsie i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Wiedziałam, że to najpiękniejszy dźwięk jaki słyszałam. I wiedziałam, że moje serce bije tym samym rytmem. 




******
No i jest pierwszy raz Leonetty...
Tym razem zainspirowało mnie Te esperare.