poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 39

Violetta
Gdy się obudziłam było już po 11. Wstałam i zeszłam zrobić śniadanie. Smażyłam ostatniego gofra i poczułam, ze ktoś mnie przytula. Zobaczyłam mojego Leosia.
- Ślicznie pachnie. Idę nakryć do stołu.
Przy śniadaniu podzieliłam się z nim moimi obawami.
- Leon, boję się powiedzieć tacie, że jestem w ciąży...
- Dlaczego?
- Pamiętasz jak zareagował na wieść o zaręczynach?
- Ale przecież sam się dopytywał?
- Po części żartował...
- Violu, będę tam z tobą i jestem pewny, że się ucieszy - powiedział i pogładził mnie po ręku. Jego dotyk jest taki kojący...
Do obiadu oglądaliśmy telenowelę. Leon strasznie się w nią wciągnął... Kto by pomyślał? Po posiłku włączyliśmy jakąś komedię, a potem zaczęliśmy się szykować na kolację do moich rodziców. Z minuty na minutę byłam coraz bardziej zestresowana. O 17 byliśmy na miejscu. Weszliśmy do domu i przywitał nas zapach cynamonowych ciasteczek. Co roku zjadałam ich mnóstwo. Rozmawialiśmy przez chwilę, ale tata i Leon nie mogli się doczekać prezentów. Jak dzieci... Angie dostała od nas obraz do sypialni, a tata komplet pięciu koszul. Ja dostałam wisiorek z literami L i V. A Leon? Leon dostał kolejkę, która tak strasznie mu się podobała. Zaczął ściskać wszystkich po kolei. 
- Musimy wam coś powiedzieć - powiedzieli jednocześnie tata i Leon.
- Jestem w ciąży - powiedziałam razem z Angie. 
- Będę miała siostrę?
- Będę babcią/dziadkiem? - zdziwili się moi rodzice.
Tata zaczął gratulować Leonowi i odwrotnie, a ja i Angie popłakałyśmy się ze szczęścia. Potem tata mnie wyściskał, a Leoś zrobił to samo z mamą.
- To kiedy ślub?
- Jak zrobi się cieplej. Może za dwa, trzy miesiące.
Reszta wieczoru minęła w miarę spokojnie, nie licząc tego, że kilka razy musiałam biec do łazienki.

Lara
Rodzice strasznie się ucieszyli, że jestem w ciąży. Martwili się tylko, że za wcześnie i czy damy radę, ale jakoś to będzie. Ja nadal będę pracowała na torze, Diego też coś znajdzie i damy radę. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa.

Kilka dni później
Leon
Moi rodzice też się ucieszyli, że Viola jest w ciąży. Myślałem, że ojciec zrobi awanturę, że jeszcze za wcześnie, ale tylko się uśmiechnął i zaczął gratulować. Mama oczywiście się rozpłakała. Violetta zresztą też. Właśnie się pakujemy, bo za trzy godziny mamy samolot do Paryża. Próbowałem jakoś upchnąć dwie koszule do walizki Violi, bo w mojej nie było już miejsca, ale nie mogłem zasunąć zamka. Czy ona zabrała całą szafę?? Gdy w końcu mi się udało, usłyszałem dzwonek. W drzwiach stała Marcesca.
- A wy gdzie się całe święta podziewaliście?
- We Włoszech. Mieliśmy wrócić trzy dni temu, ale Marco się zakochał w kuchni mojej mamy - zaśmiała się Fran. - Gdzie Viola?
- U siebie. Pakuje kolejną walizkę.
- To wy sobie gadajcie, a ja idę jej pomóc.
- Stary nie uwierzysz.
- Co jest? - zapytał Marco.
- Będę ojcem.
- Żartujesz? To super!

Violetta
- Fran! Jak ja się za tobą stęskniłam!
- Ja za tobą też. Lecicie do Paryża?
- Tak. I jest jeszcze coś...
Spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
- Jestem w ciąży!
Zaczęła piszczeć i mnie ściskać. Usłyszałyśmy dzwonek. Fran powiedziała, że Marco i Leon są w ogrodzie, więc zeszłyśmy na dół. Gdy zobaczyłam tę scenę, moje serce pękło na milion kawałków. Clara krzyknęła: "Jasne, że do ciebie wrócę!" Po chwili już się całowali. Dlaczego?! Pobiegłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Cały czas miałam w głowie pytanie: dlaczego? Fran coś krzyczała, a potem przyszła do mnie. 
- Violu, nie płacz.
- Jak mam nie płakać? Mówi, że mnie kocha, a teraz całuje Clarę!
- To ona pocałowała jego. 
- Krzyknęła, że do niego wróci... Fran, dlaczego on mi to zrobił?
- Można wejść?
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Violu, powinniście...
- Nie Fran. Nic nie powinniśmy. Leon,wyjdź z pokoju. 
- Ale Violetto...
- Wyjdź!
Płakałam jeszcze dobre piętnaście minut. Francesca cały czas mnie przytulała i pocieszała. Usłyszałam ciche pukanie.
- Leon, jeśli to ty, to nie chcę cię widzieć.
- A jeśli to Marco?
Po chwili zastanowienia powiedziałam, żeby wszedł. 
- Violetto, powiedzieć ci jak było?
- Widziałam.
- To tylko druga część tego, co się wydarzyło. Otworzyliśmy drzwi i tam stała Clara z walizką. Powiedziała, że w hotelu nie ma miejsca i czy może nocować u was. Leon powiedział, żeby wracała do SIEBIE, a ona zobaczyła cię na schodach i zrobiła tę całą scenę. Jak Leon zobaczył, że uciekasz do pokoju, zatrzasnął jej drzwi przed nosem i pobiegł tu na górę, a teraz siedzi w salonie i nie ogarnia co się wokół niego dzieje. Cały czas tylko powtarza: "To moja wina. Wszystko zepsułem. Viola mi nie wybaczy. To moja wina." Musisz z nim porozmawiać.
Co ja zrobiłam?! Znów działałam, zamiast najpierw pomyśleć! Zniszczyłam nasz związek... To moja wina, a nie Leona. Muszę go przeprosić. Pobiegłam na dół i zobaczyłam Leona pochylonego na fotelu. 
- Leon...
- Violetto, tak bardzo cię przepraszam. To wszystko mo...
- To nie twoja wina - przerwałam mu. - To ja znów za późno pomyślałam. Po prostu jak zobaczyłam was całujących się, to coś we mnie pękło i nie myślałam normalnie. Przepraszam cię Leon. Wybaczysz mi?
- Oczywiście, że tak. 
- Pamiętasz słowa Nuestro Camino?
- Które dokładnie?
- " Luz en el camino tu eres para mi". Ty jesteś moim światłem w tunelu - powiedziałam i pocałowałam go.
- Kończymy się pakować? - zapytał.
Miałam iść na górę, gdy ktoś znów zadzwonił do drzwi. W progu stała Clara.
- To mogę u was zamieszkać? - zapytała i była zadowolona. Pewnie na widok moich czerwonych oczu i walizki w ręku. Czyżby pomyślała, że się wyprowadzam?
- Nie. Dopóki ja tu mieszkam, twoja noga w tym domu nie postanie.
- Więc to walizka Leona? Super. Pójdziemy do niego i ogłosimy jego rodzicom, że nie jesteście już parą!
- Ty na serio nie ogarniasz, że nikt się nie wyprowadza? Ja i Leon kochamy się i mieszkamy tu razem. Ty nam do szczęścia nie jesteś potrzebna. 
- Ale wy się pokłóciliście! Sama słyszałam!
- To źle słyszałaś skarbeńku. A teraz znikaj z naszego życia. Nikt cię tu nie chce. Pa! - zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem. 

Ludmiła
Dzisiaj byłam u ginekologa. Okazało się, że jestem w ciąży. Nie boję się reakcji Tomasa, bo wiem, że będzie się cieszył. Boję się, że będę złą matką. Ja przecież mam dopiero 19 lat! Siedziałam w salonie i czekałam na Tomiego. Miał wrócić pół godziny temu... Usłyszałam kogoś w przedpokoju. To na pewno on.
- Tomas, musimy porozmawiać. Czy ty jesteś pijany?
- Ależ skąd kruszyszynko. Wypiłem najwyżej dwa piwa... No może trzy. O czym chcesz rozmawiać?
- Teraz o niczym. Pogadamy jutro - powiedziałam. Było mi smutno, że się upił. 
- Mów teraz!
Zaczęłam się go bać. Nie! Przecież on mi nic nie zrobi. 
- Powiem ci jak wytrzeźwiejesz.
- Ludmi, powiedz mi teraz - zaczął do mnie podchodzić.
- Nie.
Nagle poczułam na policzku pieczenie. Nie wierzę! Tomas, mój Tomas mnie uderzył!




********
Taki dramatyczny koniec...
5 komentarzy i piszę dalej :)
I jeszcze wykreślanka.
Odpada Marco i Naty.
Kto następny? 
Przypominam, że ten kto zostanie będzie opowiadał w 50 rozdziale :)

6 komentarzy:

  1. Super :) Leonetta :* odpada Ludmiła

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski! Koffam tego bloga!
    Od dziś go czytam!
    Tomas bije Ludmi <3
    Boskie. Viola w ciąży jest, tralalala <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ach...i nagle wszystkie przyjaciolki zaplodnione<333 dobrze ze nie przez jednego faceta xddd biedna ludmi...nie ogarniam tomasa....nienawidze, jak chlopak bije lub gwalci dziewczyne lub swoje dzieci...to jest wedlug mnie najgirsze co moze byc....na sama mysl mi sie nie dobrze robi...
    Rozdzial boski....GENIALNY

    OdpowiedzUsuń