wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 18

Violetta
Ludmi ma rację. Ten dom wygląda ślicznie. Ostatnio byłam tu z rodzicami, gdy miałam 4 lata.
- Leoś, coś mi się chyba należy za to, że zabrałam cię na wieś? - powiedziałam. Leon tylko się uśmiechnął i mnie pocałował. Potem zaczął tańczyć, a Fede to nagrał:
- Jestem na wsi! Jestem na wsi! 
- Leon. Leon! Leon! LEON! - zaczęła się drzeć Lara - Lecz się.
I wszyscy zaczęli się śmiać.
- Mam pomysł - powiedział Federico. - Zanim się rozpakujemy, porobię wam zdjęcia.
- No i się zaczęło...


























































- A co powiecie na ognisko? - spytała 2 godziny później Fran.
- Tak! Zróbmy ognisko!
- Hej! - podszedł do nas ciemnoskóry chłopak. - Jestem Broduey. Zajmuję się końmi pana Castillo. 
- Cześć! To jest Fran i jej chłopak Marco, Naty i Maxi, Ludmi, Fede, Lara i Diego i Cami. Ja jestem Violetta, a to mój chłopak Leon.
- Ty jesteś córką pana Germana?
- Tak. - uśmiechnęłam się. - Chcesz się do nas przyłączyć?
- Jasne. Tylko najpierw zamknę konie w stajni. - i poszedł.
- To teraz trzeba się podzielić obowiązkami... - powiedział Diego. - Jedzenie przygotują Leon, Fede, Viola, Fran i Naty. Ja, Lara i Broduey pójdziemy znaleźć jakieś drewno. Marco i Maxi przeniosą stolik i poszukają szklanek i talkerzy. A Ludmi i Cami poszukają śpiworów, koców i poduszek.
- Diego, od kiedy jesteś taki zorganizowany? - zaśmiał się Maxi.
Godzinę później siedzieliśmy już przy ogniu, śmialiśmy się, śpiewaliśmy, rozmawialiśmy. Było świetnie.
- Chyba czas iść spać - powiedziała Ludmiła. - Chociaż i tak pewnie nie zasnę... Haha.
- Violu - szepnął mi na ucho Leon - masz ochotę na spacer?
- Z tobą zawsze - i pocałowałam go. Chwilę później wziął mnie za rękę i podniósł.
- Moi drodzy przyjaciele, ja i moja urocza ukochana postanowiliśmy udać się na romantyczny spacer w świetle księżyca. Nie wiemy kiedy wrócimy, tak więc żegnajcie.
- Leon, weź ty się lepiej połóż spać - powiedziała Naty.
- Tylko bez żadnych głupot, rozumiemy się? - dodał Diego. Wyglądał komicznie z tą swoją miną. 
My tylko zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy do lasu.
- A jak się zgubimy? - spytałam.
- Nie zgubimy. Ze mną nic ci się nie stanie - powiedział Leon pewny siebie. - Tak sobie pomyślałem, że powinniśmy wymyślić sobie jakąś wspólną ksywkę...
- Nasi przyjaciele byli szybsi. Mówią na nas Leonetta.
- Nawet fajnie. A co ty na to, że będę do ciebie mówił Violuś? Bo Viola mówi do ciebie każdy.
- Dobrze, ale ty od dzisiaj jesteś dla mnie Leoś.
- Niech ci będzie. Ale tylko, gdy będziemy sami. - Uśmiechnęłam się i go pocałowałam. Uwielbiam go całować, przytulać, rozmawiać z nim, po prostu z nim być. Spacerowaliśmy jeszcze z pół godziny.
- Leoś, jestem już śpiąca. Wracajmy do domu.
- Taak. To dobry pomysł... - powiedział i zaczął się rozglądać.
- Zgubiliśmy się prawda?
- Kochanie, skąd ci to do głowy przyszło? Ja się nigdy w lesie nie zgubiłem.
- A ile razy byłeś w lesie?
- Nigdy - powiedział z miną zbitego psa. - Wystarczy, że zawrócimy i wrócimy tą samą drogą co przyszliśmy. To nie będzie trudne, bo prawie cały czas szliśmy prosto.
Godzinę później wciąż błąkaliśmy się bez celu. A ja trzęsłam się z zimna.
- Masz mają bluzę - powiedział.
- Ale wtedy tobie będzie zim...
- Nie dyskutuj, tylko zakładaj - przerwał mi i naciągnął bluzę na ramiona. Była wygrzana i pachniała moim Leośkiem. 

Francesca
- Chyba powinniśmy ich poszukać. Nie ma ich już prawie dwie godziny!
- Myślę, że Fran ma rację - powiedział Maxi. - Podzielmy się na grupy i poszukajmy ich.
- Diego, ty sobie dobrze radzisz z rozdzielaniem obowiązków. 
- No więc tak: Fran, Marco i Lu idą tam. Fede, Cami i Broduey - tam. A Maxi, Naty, Lara i ja - tam. Niech każdy weźmie latarkę i kredę.
- A po co kredę? - Spytała Ludmiła.
- Do zaznaczania drzew, żebyśmy my też się nie zgubili. - wyjaśnił.
- Jakiego ja mam mądrego chłopaka - powiedziała Lara i pocałowała go.
- No dobra gołąbeczki. Koniec tych czułości. Idziemy szukać tamtych zakochanych. - Powiedział Fede.
- Pewnie byli tak zapatrzeni w siebie, że nie zwracali uwagi gdzie idą. - chciała zażartować Naty, ale słychać było, że się o nich martwi.
- Okey, to idziemy. Za godzinę spotykamy się tutaj, a jak ktoś znajdzie ich wcześniej, niech krzyknie.
- Dobrze - powiedzieli wszyscy chórem i poszliśmy szukać naszej Leonetty.




********
Ponieważ ten według mnie jest trochę krótki,
za moment dodam rozdział 19 :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz