Jest rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba :) Taki nawet fajny mi wyszedł. Od następnego trochę więcej akcji ;)
Na blogu Si Es Por Amor na razie nie dodam rozdziału, bo nie mam weny, a na Voy Por Ti pojawią się za moment dwa rozdziały :)
ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA
Miesiąc później
Violetta
Jutro moje pierwsze wspólne święta z Leonem. A potem Paryż! Dzisiaj idziemy na zakupy i po choinkę. Wigilię spędzamy u siebie. W pierwszy dzień świąt idziemy do mnie, a w drugi do Leona. Zapowiadają się cudowne święta. Mam już prezenty dla wszystkich z wyjątkiem Carlosa. W sklepie Leonowi spodobała się kolejka. Powiedział, że to idealny prezent dla mojego braciszka. Na szczęście udało mi się mu to wyperswadować. Ostatecznie kupiliśmy mu ogromnego pluszaka i słodycze. Po południu spotkaliśmy się z przyjaciółmi i powymienialiśmy się prezentami. Nie wiem, czy to miał być żart, ale od Fede dostałam różowe dziecięce śpioszki.
- Chyba nie twój rozmiar - zaśmiał się Leon.
- Zakład, że się wciśnie? - zażartował Diego.
Wieczorem zaczęliśmy ubierać choinkę. Oczywiście nie obyło się bez rozerwanego łańcucha i kilu stłuczonych bombek. Gdy choinka była ubrana, poszliśmy do siebie.
Diego
Choinka już ubrana.
Lara siedzi po turecku i patrzy na lampki. Nawet nie myślałem, że będą się jej tak bardzo podobały.
- Masz gorącą czekoladę.
- Dzięki kochanie - wtuliła się we mnie.
- Pamiętaj, że jutro idziemy do naszych rodziców.
- Wiem Diego... - miałem wrażenie, że chce coś jeszcze powiedzieć.
- Coś się stało?
- Diego - spojrzała na mnie poważnie. O co chodzi? - Co byś zrobił, jakby za rok była z nami jeszcze jedna osoba?
- Jaka osoba? - byłem lekko zdezorientowany. - Chcesz kogoś zaprosić?
- Nie do końca - powiedziała i dotknęła brzucha. Nagle mnie olśniło.
- Jesteś...?
- Tak.
Wziąłem ją na ręce i zacząłem ściskać. Jeszcze nigdy nie byłem taki szczęśliwy! Będę tatą! Spojrzałem na moją ukochaną i namiętnie pocałowałem. Jej oczy świeciły jeszcze bardziej niż lampki na choince.
Cami
Maxi zaprosił mnie do siebie w drugi dzień świąt. Jest taki kochany! Dał mi kolaż z naszymi zdjęciami i bluzkę w kwiaty. Ja mu kupiłam cztery czapki z daszkiem i iPoda z naszą piosenką. Tak się wzruszył, że uronił kilka łez. Mój Maxi płakał!
Federico
Wszyscy się cieszą świętami. Ja nie umiem. No, cieszę się, że będę z rodziną, ale czegoś brakuje... Hannah wyprowadziła się na stałe z Buenos Aires i już jej nie zobaczę. Idę właśnie ulicą i patrzę na te wszystkie światełka. Dzieci się śmieją, zakochani całują pod jemiołą, a ja? Idę sam. Patrzyłem się w dół i na kogoś wpadłem. W ostatniej chwili ją złapałem. Była piękna.
- Nic ci nie jest?
- Nie. Dziękuję, że mnie złapałeś.
- Drobiazg.
Przejeżdżał obok nas św. Mikołaj i krzyknął:
- Hoo! Hoo! Hoo! Pamiętajcie, że jeśli nie pocałujecie się pod jemiołą będziecie mieli pecha przez następny rok!!! (* nie wiem czy to prawda, ale pasuje mi do historii, Hania)
Spojrzeliśmy w górę, a potem na siebie.
- Mikołaj ma rację - powiedziała dziewczyna i pocałowała mnie. Nigdy się tak nie czułem. Nawet z Hanną.
- Jestem Tini - uśmiechnęła się. - Masz tu mój numer.
- Jestem Federico.
- Muszę już iść. Tata na mnie czeka. Wesołych świąt.
- Wesołych świąt.
Nagle wszystko stało się dla mnie weselsze i jaśniejsze. To są magiczne święta!
Ludmiła
Nie mogę się doczekać jutra! Tomi do mnie przychodzi i będziemy mogli powiedzieć moim rodzicom, że pobieramy się za miesiąc. Najpierw myślałam, że to za szybko, ale naprawdę go kocham. I on mnie też. Cieszę się, że mam go przy sobie. Musimy się też zastanowić nad kupnem wspólnego domu. Mam tyle planów i pomysłów!
German
Angie właśnie usypia Carlosa. Ten mały szkrab potłukł nam kilka bombek i zaplątał się w lampki. Potem prawie przewrócił na siebie choinkę. Nie wiedziałem czy się śmiać, czy płakać. Dawno nie było takich wesołych świąt. Brakuje mi tylko Violetty, ale ona ma swój dom i rodzinę. Jak szybko dorosła...
- German, ty płaczesz?
- Myślę o Violi - pocałowałem moją piękną żonę. - Tak szybko dorosła. Pierwszy raz ubierałem choinkę bez niej. Ale cieszę się, że mam ciebie i Carlosa - przytuliłem ją jeszcze mocniej.
- Wiesz... Za rok będzie jeszcze Maria.
- Jaka Maria?
- Twoja córka - uśmiechnęła się.
- Chcesz powiedzieć...
- Tak. Cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak bardzo!
Następnego dnia
Violetta
Gdy tylko się obudziłam, poczułam, że jest mi niedobrze. To dziwne, bo jeszcze nic nie jadłam. Chyba że... Zdzwoniłam do Lary. Pół godziny później byłam u niej i podzieliłam się moimi domysłami. Na szczęście miała test ciążowy. Chwilę później wyszłam z łazienki ze łzami w oczach. To były łzy radości.
- I co?
- Jestem w ciąży!
- A wiesz, że ja też!
Zaczęłyśmy się ściskać i razem płakać ze szczęścia. Do pokoju wbiegli przerażeni Leon i Diego.
- Coś się stało?
- Nie - odpowiedziałyśmy razem.
- To dlaczego płaczecie?
Rzuciłyśmy im się na szyję.
- My już pojedziemy - powiedziałam i zaciągnęłam Leona do samochodu.
- Powiesz mi o co chodzi?
- W domu.
Lara
Diego cały czas stał z otwartą buzią.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Leon i Viola też będą rodzicami.
- Aaa!!!
Jak ja kocham tego mojego nieogarniętego miśka!
Leon
Przez całą drogę Violetta coś mamrotała do siebie, ale nie miałem pojęcia co. Bałem się, ze coś jej jest. Rano wymiotowała. Potem płakała i śmiała się na zmianę, a teraz jest jakaś nadpobudliwa. Poszła do salonu, a ja wstawiłem samochód do garażu i pobiegłem do niej.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Leon... Lubisz Carlosa?
- Jasne, że tak - zdziwiło mnie jej pytanie. Do czego ona dąży?
- I wiesz, że Lara i Diego będą rodzicami?
- Taak...
- A ty chciałbyś być tatą?
Szczęka mi opadła. Moja Viola jest w ciąży? Ja będę ojcem? Jak to...?
- Nie cieszysz się? - zapytała smutna. Wtedy się ogarnąłem, że mam szok na twarzy. Uśmiechnąłem się i ją przytuliłem.
- Skarbie, oczywiście, że się cieszę. Po prostu jestem w szoku. Bardzo się cieszę! - Wziąłem ją na ręce i zacząłem całować. - To są cudowne święta.
Viola uśmiechnęła się i po chwili zaczęliśmy tańczyć do tej piosenki.
Wieczorem siedzieliśmy w salonie. Viola wtuliła się we mnie, a ja głaskałem ją po brzuchu. Za dziewięć, a w zasadzie osiem miesięcy na świat przyjdzie mały Verdas.
- Czas na prezenty - powiedziała Viola i uśmiechnęła się.
- Już dałaś mi jeden prezent.
- Mam jeszcze dwa. Otwórz najpierw ten.
W środku była książka i nasze zdjęcie.
- Marzyłem o tej książce - pocałowałem ją. - Twoja kolej. Otwórz ten.
- Och, Leoś! Zawsze chciałam takie buty! Dziękuję. Teraz ty - uśmiechnęła się tajemniczo.
Otworzyłem paczkę i wyjąłem jemiołę. Spojrzałem na Violę, a ona zaśmiała się i pocałowała mnie jak jeszcze nigdy.
- Nie potrzebuję jemioły, żeby cię całować - powiedziałem i wplątałem rękę w jej miękkie włosy. Poczułem jak się uśmiecha. - Teraz mój prezent. Jest w naszej sypialni.
Violetta
Coś tu jest nie tak... Poznaję to po jego uśmiechu. Weszłam do salonu i zobaczyłam liścik na łóżku.
Długo myślałem nad idealnym prezentem
i stwierdziłem, że te buty to za mało.
Mam nadzieję, że wybaczysz mi to kolejne kłamstwo,
ale prezentu nie ma w sypialni.
Musiałem cię jakoś wyciągnąć z salonu.
Proszę wybacz mi kochanie.
Możesz już zejść na dół
Twój na zawsze, Leoś
Jaki on jet kochany! Znów wymyślił jakąś niespodziankę! Już na schodach usłyszałam dźwięki fortepianu. W salonie siedział mój ukochany i grał Podemos. Usiadłam obok niego i zaczęłam z nim śpiewać. Gdy piosenka się skończyła, pocałowaliśmy się tak, jak na sofie. Potem Leoś zagrał Nuesrto Camino. Wziął mnie na ręce i zaniósł do stołu. Zjedliśmy kolację i znów usiadł do pianina. Teraz zagrał Voy Por Ti i Te Esperare. Po rak kolejny wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. To moje najlepsze święta w życiu. A za rok będzie z nami malutki Verdas. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie!
Świetne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga <3
Czekam na następny rozdział :*
Super kiedy next
OdpowiedzUsuńsuper rozdział
OdpowiedzUsuń