sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 36

Udało się!!! Cioci uwolniła mnie na chwilę od tych diabłów i mogłam napisać coś na szybko. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeśli jest jakieś zdanie bez sensu, to przepraszam, ale to było tempo ekspresowe...
I DZIĘKUJĘ za ponad 3000 wejść ;*





Violetta
Gdy się obudziłam, przypomniałam sobie poprzednią noc. Było cudownie. Spojrzałam na śpiącego Leona. Kocham go najbardziej na świecie. Umyłam się, ubrałam i zeszłam na dół zrobić śniadanie. Dzięki Leonowi byłam prawie tak dobra jak on. Omlety już były na stole, a Leoś wciąż spał. Postanowiłam go obudzić. Weszłam na górę, do naszej sypialni. Położyłam się obok niego i go pocałowałam.
- Viola... - mruknął, ale wciąż spał. Postanowiłam spróbować jeszcze raz, ale znów tylko powiedział moje imię. Zastanawiałam się chwilę i usiadłam na nim. Dobrze, że spał na plecach. Pochyliłam się i szepnęłam mu do ucha.
- Obudź się kochanie.
I znów tylko moje imię. Co jest z tym facetem? I nagle coś przyszło mi do głowy.
- Leoś, śniadanie na stole. 
- Śniadanie? - otworzył swoje śliczne zielone oczy, ale zanim coś zrobił, dostał ode mnie poduszką. Ja go całuję na pobudkę, a on wstaje, gdy usłyszy słowo "śniadanie".
- A to za co?
- Za to, że myślisz o jedzeniu, a nie o mnie! Powinnam wylać na ciebie wiadro zimnej wody - powiedziałam i wstałam z niego. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Wiedziałam, że robię sceny o nic, ale teraz niech to on się postara... Chwilę później zszedł do kuchni w samych bokserkach.
- Ale ślicznie pachnie - a on znów o jedzeniu.
Wzięłam kubek kawy i poszłam do salonu. Zastanawiałam się czy pójdzie za mną, czy zostanie zjeść. Już myślałam, ze wybierze omlet, ale usiadł obok mnie.
- Violuś, przepraszam, że się nie obudziłem jak mnie pocałowałaś... 
- No już dobrze... Chwila! Skoro spałeś, to skąd wiesz, że cię całowałam?
- Em... Bo ten... Eee... 
- Już nie spałeś, prawda?
- Tak.
- Jak długo?
- Jak tylko wstałaś...
- I tak sobie leżałeś i czekałeś aż zrobię śniadanie?!
- No... Tak...
Wstałam. Byłam trochę zła.
- Gdzie idziesz?
- Do sklepu z Ludmi. Wrócę za dwie godziny.

Leon
Wściekła się. Muszę to jakoś naprawić. Już wiem! Zrobię jej niespodziankę. Szybko zjadłem śniadanie. Było przepyszne! Ubrałem się i wyszedłem na miasto. W między czasie zadzwoniłem do Maxiego. Jego wujek pracuje w stolarce. Powiedział, że mam szczęście i moje zamówienie będzie gotowe za godzinę. Bedę musiał mu się jakoś odwdzięczyć...

W tym samym czasie
Lara
Muszę im to jakoś powiedzieć... Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Poczułam, że mam łzy w oczach. Idzie Ludmi i Viola, a z drugiej strony Cami i Fran. Podeszły do mnie w tym samym momencie.
- Lara, co się stało? - zapytała Viola.
- Chodzi o Diego? - Fran była zaniepokojona.
- Nie... Bo widzicie... Ojciec dostał lepsza pracę i musimy się przeprowadzić.
- A gdzie? - spytała Ludmi.
- Do Sydney... - nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre. - Na-a stałeee...
Wszystkie zaczęły mnie pocieszać. 
- Jak ja-a mam to powie-edzieć Diego-o?
- Co masz mi powiedzieć? - usłyszałam za plecami.
- Diego...
- Co się stało?
- Bo ja... Ja się wyprowadzam...
- Nigdzie cię nie puszczę - powiedział.
- Ale Diego, to decyzja moich rodziców. Gdzie ja bym miała mieszkać? Kocham cię, ale to nie takie proste...
- Właśnie, że proste. Chodź ze mną - wziął mnie za rękę.

Diego
Miałem jej to powiedzieć za kilka dni, ale może być i dzisiaj. Zabrałem ją do jej domu. Drzwi otworzyła pani Baroni.
- Już wiesz.
- Tak. Proszę pani, ja mam pomysł...
- Diego, wiem, że ją kochasz, ale to już postanowione.
- A gdyby miała gdzie zamieszkać?
Obie spojrzały na mnie ze zdziwieniem.
- O co ci chodzi?
- Ja kupiłem dom. I chciałem zapytać się czy Lara może tam ze mną mieszkać.
- No nie wiem... Nie jesteście za młodzi?
- Mamo, mam prawie 19 lat. I bardzo kocham Diego. Proszę...
Całej rozmowie przysłuchiwał się ojciec Lary. 
- Jeśli tego chcesz - uśmiechnął się, a Lara rzuciła im się na szyje. 
- Dziękuję! Dziękuję!
- Tylko bez głupot - powiedziała pani Baroni. - Nie śpieszy mi się, żeby mieć wnuki.
Wyszliśmy z domu. Moja dziewczyna cały czas się uśmiechała. 
- Pójdę teraz do dziewczyn, okey?
- Spoko. Ja muszę pomóc Leonowi. 
Spojrzała na mnie podejrzliwie, pocałowała i pobiegła w stronę galerii handlowej. 

Francesca
- Czy to nie Lara tam biegnie? - powiedziała Cami.
- Tak. To ona. I się uśmiecha...
Podbiegła do nas i wszystko opowiedziała. Zaczęłyśmy skakać jak nienormalne.
- Fran, czy ty masz pierścionek? - zapytała Viola.
- Przecież ty nie nosisz pierścionków - zaczęła Cami. - Chyba że...
- Marco ci się oświadczył? - Przerwała jej Ludmi. - I czemu nic nie mówiłaś?
Opowiedziałam im wszystko po kolei i ruszyłyśmy do sklepów. Wszystkie miałyśmy wspaniały humor.

Marco
Leon znów szykuje dla Violi niespodziankę. Ciekawe, co znów zepsuł... W salonie siedzieli już Leon, Diego, Fede, Maxi i Tomas. Leon opowiedział o co tym razem chodzi. Niby taka błahostka, ale Violettę to dotknęło. Fran też by się wściekła...
- Maxi już wie, co ma zrobić - powiedział Leon. - Diego ma w razie potrzeby zatrzymać dziewczyny. Ty i Fede - zwrócił się do Tomasa. - Powiesicie lampki na krzakach i postawicie świece wokół basenu - nie do wiary, że Leon może być takim romantykiem. Już wiem do kogo się zwracać o pomoc... - A ty Marco możesz coś ugotować?
- Jasne. A ty?
- Ja muszę odwiedzić kilka sklepów...
Wzięliśmy się za przygotowania. 

Cami
Poszłyśmy jeszcze na lody i już miałyśmy się rozchodzić, gdy podbiegł do nas zdyszany Diego.
- Dziewczyny... Pójdziecie z nami... Do naszego domu...? - nie mógł złapać powietrza.
- Jasne, ale może trochę odpocznij. 
Posiedzieliśmy chwilę na ławce i poszliśmy do domu Diary. Był śliczny i przestronny. Lara dosłownie unosiła się z radości nad podłogą.
- Muszę już iść. Powiedziałam Leonowi, że nie będzie mnie dwie godziny, a minęły już prawie trzy.
- NIE!!! - wrzasnął Diego. Wszystkie spojrzałyśmy na niego jak na wariata. - Ten... Wazon powinien stać tu... Violu, Leon jest u Marco. 
- A co on robi u Marco? - zapytała Fran.
- Oni... Planują.
- Co planują? - dopytywała się Ludmi.
- Wycieczkę. Taką grupową. A Maxi i Tomas im pomagają. 
- A ty?
- Ja... Mam pilnować, żebyście im nie przeszkadzały. Ładny pierścionek - zwrócił się do Fran.
- Już mi to mówiłeś...
On coś kręci... I ja dowiem się o co chodzi... Poszliśmy do kawiarni i powiedziałam, że muszę do toalety. Na szczęście lokal należał do przyjaciółki mamy. Wyszłam wejściem dla personelu i poszłam do domu Marco. Nikogo nie było. Moim następnym celem był dom Leonetty. W ogrodzie zobaczyłam Tomasa i Fede siłujących się z lampkami choinkowymi. Przecież do świąt jeszcze miesiąc...
- Co wy tu robicie?
- Cami! Aaa! - Krzyknął Fede i próbując wyplątać się z kabli, potknął się o ten sam schodek, co Leon na zaręczynach.
- A co ty tu robisz? Diego miał was zatrzymać.
- Wymknęłam się. O co chodzi?
- Leon będzie przepraszał Violę.
I wszystko jasne!
- Aha. A gdzie Maxi? 
- U wujka. Musimy wracać do pracy. 
Poszłam z powrotem do kawiarni.
- Co tak długo? - zapytał Diego.
- Nie twój interes. 
Siedzieliśmy tak z godzinę. Już zaczęło się ściemniać.
- Fajnie się z wami siedzi, ale muszę wracać - powiedziała Viola.
Gdy poszła, opowiedziałam wszystko dziewczynom. 

Leon
- Diego napisał, że Viola tu idzie. Dzięki za pomoc! Jesteście niezastąpieni.
- Zawsze do usług - powiedzieli chórem i poszli. Chwilę później usłyszałem Violettę.
- Leoś, jesteś?

Violetta
Dziwne... Drzwi są otwarte, ale nikogo nie ma. Poszłam do kuchni i zobaczyłam...

2 komentarze:

  1. Podoba mi się rozdział fajny jak zawsze :) czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Lae romantycznie. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń