czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 34

Leon
Obudziłem się i od razu zobaczyłem moją piękną narzeczoną. Tak bardzo ją kocham. Pocałowałem ją w czoło i wstałem. Postanowiłem zrobić jej śniadanie do łóżka. Było już po 11, więc ubrałem się i poszedłem do sklepu. Gdy wróciłem, Viola wciąż spała. Musiała być bardzo zmęczona. Smażyłem już ostatniego naleśnika, kiedy poczułem, że ktoś się do mnie przytula.
- Dzień dobry kochanie - powiedziała i pocałowała mnie.
- Czemu wstałaś? Miałaś spać jeszcze przez piętnaście minut!
- No przepraszam. Jak chcesz, to pójdę się położyć, a ty mnie "obudzisz". 
Zaśmiałem się.
- Nie trzeba. Jak już tu jesteś, to zjemy w jadalni. Zrobisz kawę.
- Oczywiście.
Po śniadaniu postanowiliśmy zaplanować wycieczkę do Paryża, bo jak na razie mieliśmy tylko bilety. Zastanawialiśmy się nad hotelem, gdy do Violetty zadzwonił German.

Violetta
- Cześć. Coś się stało?
- Violetta. Możesz do nas przyjechać?
- Angie. O co chodzi? - wystraszyłam się.
- Nic takiego, po prostu się źle czuję. To pewnie przez tego bobasa, ale Olga ma wolne, a Ramallo i German są na jakimś spotkaniu. 
- Już do ciebie jedziemy.
- To Angie. Źle się czuje. Zawieziesz mnie do niej?
- Oczywiście skarbie.
Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Angie była w łazience. Wyglądała strasznie. Była blada, miała sińce pod oczami i w ogóle była jakaś mniejsza.
- Angie, spałaś choć trochę?
- Może godzinkę albo dwie. Chodźmy do salonu.
- Leoś, zrobisz nam coś do picia?
- Jasne. Na co mają piękne panie ochotę.
- Ja poproszę herbatę - uśmiechnęła się Angie.
- Ja też.
Do przyjazdu taty i Ramallo siedzieliśmy z Angie i rozmawialiśmy.
- Viola! Leon! Co wy tu robicie? Już się stęskniliście?
- Dotrzymujemy Angie towarzystwa. 
- To może zostaniecie na obiad?
- A co jest?
- Pizza.
- German, ja nie zjem pizzy.
- Mogę ci ugotować rosół - zaproponował Leon.
- Dziękuję. Jesteś niesamowity. Violetta ma wielkie szczęście - powiedziała.

Pół roku później
Leon
To było zadziwiająco spokojne pół roku. Wspólnie z Violą zdecydowaliśmy, że do Paryża polecimy po porodzie Angie. Violetta chciała być blisko niej. Naty i Anders wyjechali do Portugalii. zaprzyjaźniłem się też z Tomasem. Sam nie wiem jak to wyszło... Viola zaprosiła dziewczyny na obiad i przyszła Ludmi z Tomasem, Cami i Maxi, Naty i Andres i Broduey z kuzynem. Cami z nim nie rozmawiała, ale nie dziwię się. Dziewczyny siedziały i piły herbatę, a my wskoczyliśmy do basenu i tak jakoś zapomniałem o złości na Tomasa...




 Mam wrażenie, że z Violą wpadamy w pewną rutynę: wstajemy, robimy śniadanie, idziemy do Studia, spotykamy się z przyjaciółmi, oglądamy film, jemy kolację i spać. I potem to samo. Muszę coś wymyślić. Nie będę czekał do wyjazdu... I chyba mam już pomysł...
- Violuś, idziesz dzisiaj do Angie, prawda?
- Tak. Ma na dzisiaj wyznaczony termin i chcę być przy niej. A czemu pytasz?
- Dawno nie oglądałem meczu z Diego...
- Jak chcesz, to idź, ale samochód zabieram ja.
- Dobrze. Kocham cię.
- Ja ciebie też. To jadę. 
Mam jakieś dwie godziny, może dłużej. Biorę się do pracy. 

Violetta
Mam wrażenie, że ja i Leon wpadamy w rutynę... Trzeba to zmienić. Dobrze, że niedługo lecimy do Paryża. Może byśmy zorganizowali jakąś imprezę... Byłam już w szpitalu, w którym leży Angie. Ledwie się z nią przywitałam, zaczęła rodzić. Usiadłam z tatą w korytarzu. Strasznie się denerwował.
- Tato, spokojnie. Będzie okey. Przecież już raz to przeżyłeś - uśmiechnęłam się.
- Masz rację. Dziękuję, że tu jesteś.
Godzinę później mogliśmy już wejść do sali Angie. Leżała uśmiechnięta, a w reku trzymała...
- To chłopczyk.
- Mój mały braciszek - powiedziałam.
- Chcesz potrzymać? 
- A co jeśli go upuszczę? Albo jak...
- Violu, ufam ci - przerwała mi Angie.
Wzięłam go na ręce. Był taki malutki. Miałam wrażenie, że trzymam najdelikatniejszą osobę na świecie. Jest taki śliczny... Poczułam, że mam łzy w oczach. Łzy szczęścia, oczywiście.
- Masz tato. Twoja kolej.
Tata też się wzruszył. 
- Mam teraz przy sobie trzy najważniejsze dla mnie osoby. Kocham was wszystkich.
- Wiecie już jakie dacie mu imię?
- Cóż, zastanawialiśmy się nad Pablo i Samuelem... - powiedział tata.
- Ale chyba nazwiemy go Carlos.
- A więc witaj w rodzinie Carlosie. Zostawię was teraz samych.
Wyszłam z sali. Byłam taka szczęśliwa! Napisałam do dziewczyn, żeby spotkać się w Resto. Okazało się, że wszystkie już tam były.
- I co? Siostra czy brat? - zapytała od razu Fran.
- Mam braciszka.
- Jak ma na imię? Jak wygląda?
- Ma na imię Carlos. Jest taki malutki i ma ciemne włosy. Oczu nie widziałam, bo spał. Jest prześliczny.

Ludmiła
Cieszę się, że Viola będzie miała brata. Teraz ja muszę im coś powiedzieć. Nie chcę dłużej trzymać tego dla siebie.
- Dziewczyny, Tomas mi się oświadczył!
- Moje gratulacje! - krzyknęły wszystkie. - Opowiadaj!
- Byliśmy na spacerze. Mam nawet zdjęcia:

- Potem zabrał mnie nad rzekę na piknik i się oświadczył! 
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę i do Resto wszedł Leon. 
- Mogę wam zabrać Violettę?
- Jak się zgodzi...
- Zobaczymy się jutro. Pa!

Violetta
Czy on nie miał oglądać meczu z Diego? Oszukał mnie? Dlaczego? Poszliśmy do naszego domu, a tam zobaczyłam...

2 komentarze:

  1. Hhh.
    Ciekawe co zobaczyła.Pewnie Leoś zrobił dla niej niespodziankę.Może.Ale wiadomo ja żadnej pewności nie mam.
    Dobra zmykam przeczytać nowy rozdziałek na twoim drugim blogu.
    Papatki.
    Nadia:*

    OdpowiedzUsuń