piątek, 20 września 2013

Rozdział 49

Następnego dnia
Ludmiła
Znalazłam już dom, w którym zamieszkam. Jednak postanowiłam mieszkać z Violettą, dopóki Leon nie wróci z trasy. Nie mogę jej zostawić samej. Tym bardziej, że już jutro jej ślub. Wszystko jest już gotowe i dopięte na ostatni guzik. Viola siedzi ze mną w kuchni i cała się trzęsie. Nie tylko z nerwów. 
- A co jeśli...
- Violetto, wszystko będzie dobrze - uspokoiłam ją. Od pół godziny wymyśla, że coś pójdzie nie tak: potknie się o suknię, wpadnie w tort albo przewróci się na parkiecie. Jest niemożliwa. 
- Ale...
- Violu, patrz mi na usta: Wszystko się uda. Zaufaj mi - uśmiechnęłam się. - Która godzina?
- 18.49, a co?
- Nic... - planowałam dla Violi niespodziankę. 

Maxi
Nie wierzę, że Leon dał się  namówić na wieczór kawalerski. Myślałem, że nie zostawi Violetty, ale z drugiej strony ma Ludmiłę. A jeszcze dziwniejsze jet to, że moja Cami sama mnie wyganiała z domu... One coś knują... No nie ważne. Najważniejsze, że mogę spędzić trochę czasu z kumplami. Najpierw poszliśmy na kręgle. Godzinę później dumny Fede szedł ulicą i chwalił się:
- A widzieliście jak moja kula...
- TAK - powiedzieliśmy chórem. 
- Idziemy teraz do mnie? - zapytał Diego. - Lara poszła do Cami.
Ruszyliśmy w stronę jego domu. Weszliśmy do salonu i zobaczyliśmy napis na prześcieradle: Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia Leoś!!!
- Ej!
- CO?
- Tylko Viola ma prawo mówić na mnie Leoś...
- Oh, ale z ciebie baba - zaśmiał się Marco. 
Po pięciu minutach stół był zastawiony puszkami piwa i paczkami chipsów. Leon powiedział, że wypije tylko jedno, bo chce być przytomny biorąc Violę za żonę. Ja też nie planowałem pić dużo, bo Camcia by mnie zabiła... Marco nie pije w ogóle, ale Diego i Fede nie żałowali sobie. Włączyliśmy mecz i już w 20 minucie Każdy z nich miał za sobą trzy puszki. 

Violetta
Ludmi siedzi jak na szpilkach. Cały czas zerka na zegarek i coś mamrocze pod nosem.
- Powiesz mi o co chodzi?
Zanim usłyszałam odpowiedź, rozległ się dzwonek do drzwi. Lu rzuciła się na nie jak dzika i po chwili do dimu wpadły moje przyjaciółki i balonami i paczkami. 
- Angie! Jak dobrze cię widzieć - ostatnio widziałam ją w łóżku szpitalnym po wypadku.
Usiadłyśmy w salonie i Tini wpięła mi welon we włosy.
- To zaczynamy wieczór panieński! 
Śpiewałyśmy, tańczyłyśmy i robiłyśmy sobie zdjęcia










Kocham je! Ciesze się, że mogę spędzić ten czas z nimi.
- To teraz prezenty - ucieszyła się Fran. - Najpierw mój!
Otworzyłam i zobaczyłam... urocze śpioszki.
- Och, Fran... są śliczne!
- Teraz ja! - zawołała Lara. Od niej dostałam, a właściwie mój maluszek dostał wielkiego miśka pluszowego. Od Angie dostałam komplet ręczników, od Cami huśtawkę dla dziecka, od Naty trzy pary bucików, a od Tini ramkę na zdjęcie i Dziennik mamy i dziecka. Były tam różne rubryczki, np. "Mój pierwszy ząbek", "pierwsze słowo" itp. 
- Dziewczyny, jesteście niesamowite!
Resztę wieczoru przegadałyśmy. Położyłyśmy się spać o 2 w nocy. Siedziałybyśmy dłużej, ale musimy się wyspać. Jutro ważny dzień...

Dzień ślubu Leonetty
Od rana w moim domu panuje totalny chaos. Ktoś cały czas wchodzi albo wychodzi. Doszło do tego, że drzwi wypadły z zawiasów. Maxi i Fede je założyli, ale już cały czas są otwarte. Angie, babcia i tata na zmianę płaczą i się śmieją, a ja powoli zaczynam się hiperwentylować. Już za dwie godziny będę panią Verdas. Lara i Fran zaciągnęły mnie do łazienki. Lara zaczęła układać mi włosy, a włoszka zajęła się moim makijażem. Po godzinie wyglądałam lepiej niż kiedy kiedykolwiek. Nie wiem jak, ale po chwili znalazłam się w swojej sypialni i Cami i Naty zaczęły zakładać mi sukienkę. Na końcu Tini wpięła mi welon, a Angie założyła mi na nogę niebieską podwiązkę wyściskały mnie obie i zostałam tylko z Larą, która jest moją druhną.
- Denerwuję się...
- Będzie dobrze - uśmiechnęła się. Do pokoju wszedł tata. W oczach miał łzy.
- Tato, nie płacz, bo ja zaraz zacznę ryczeć!
- To ze szczęścia... Tak szybko dorosłaś.... Jeszcze niedawno uczyłem cię chodzić, a teraz ty będziesz mamą... A skoro o tym mowa, mama byłaby bardzo szczęśliwa. Co ja gadam, ona jest szczęśliwa. Nasza mała Violcia bierze ślub... No chodź tu do mnie.
Tuliliśmy się jakieś pięć minut.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale musimy już iść - powiedziała Lara. 
Gdy zeszłam na dół, poprawiła mi jeszcze sukienkę i dała bukiecik. Wzięłam tatę pod rękę i ruszyliśmy do ogrodu. Ustawione były rzędy krzeseł, a po bokach stoły. Orkiestra zaczęła grać i ruszyliśmy czerwonym dywanem. Dookoła nas porozwieszane były białe i czerwone balony. Myślałam, że serce mi wyskoczy z piersi, ale w pozytywnym sensie. Byli tu wszyscy moi najbliżsi. Moi przyjaciele. A przede mną stał mężczyzna mojego życia. Spojrzałam na tatę, a on patrzył na mnie z dumą. Miałam wrażenie, że idziemy tak całą wieczność, ale w końcu poczułam na dłoniach rękę mojego ukochanego. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam mnóstwo miłości i czułości. Uśmiechnęłam się do niego i rozpoczęła się ceremonia.
- Czy ty, Leonie bierzesz sobie Violettę za żonę?
- Tak - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Czy ty, Violetto bierzesz sobie Leona za męża?
- Tak - poczułam łzy szczęścia. Za moment będziemy małżeństwem...
- Kto jest przeciwny temu związkowi niech powie to teraz albo zamilknie na wieki... A więc ogłaszam was mężem i żo...
- NIE ZGADZAM SIĘ!!!!


******
Jak myślicie, kto to? 
Mam nadzieję, że się Wam podoba :)
Już jutro 50 (i ostatni) rozdział...
Będzie w nim opowiadał Leon :)
I na koniec dziękuję Wam za ponad 10300 wejść :*
KOCHAM WAS <3

6 komentarzy:

  1. Ten kto przerwał ceremonię bedzie miał za mną do czynienia! Trochę szkoda, że kończysz tego bloga ale cieszę się że nasz jeszcze inne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zglaszam sie do pomocy:D

      Usuń
    2. ja też !!!! :D

      Usuń
    3. Przyłączam się do was !! To pewnie Clara.

      Usuń
  2. NiEEE!!!! Jak ten ktoś może przerywać w takim przepięknym momencie?! Mam nadzieję, że to tylko jakiś sen czy coś, bo chcę, żeby Vilu została panią Verdas!
    Czekam na next :D

    Ps. zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń