To ja - Violetta. Mam 17 lat. Gdy miałam 5 lat moja mama zginęła w wypadku, a ojciec wyjechał ze mną do Madrytu. Po 12 latach znów jestem w mieście, w którym się urodziłam - Buenos Aires. Odkąd pamiętam tata pilnował, abym nie miała zbyt dużego kontaktu ze światem. Zatrudnił guwernantkę, żeby mnie uczyła... Właściwie miałam 4 guwernantki... Nie pozwalał mi chodzić do zwyczajnej szkoły, więc nie miałam znajomych. Jedyną moją przyjaciółką była Lena - córka naszej gospodyni. Myślę, że mimo powrotu do Buenos Aires, tata nie zmieni swojego podejścia i nadal będę jak księżniczka zamknięta w wieży... A ja tak bardzo chciałabym uczyć się w normalnej szkole i mieć prawdziwych przyjaciół! Jak na razie jedynym plusem powrotu jest to, że znów spotkam się z Olgą i Ramallo.
Strasznie się za nimi stęskniłam... I za czekoladowym tortem Olgity też. Ach no tak! Jest jeszcze Jade - narzeczona taty. Niezbyt za nią przepadam i ona za mną chyba też. Uparła się, że zorganizuje mi przyjęcie urodzinowe, a tata oczywiście się zgodził. Przyjęcie ma być jutro... W ogrodzie już stoją stoły i przygotowane jest miejsce dla orkiestry. Pewnie przyjdą same przyjaciółeczki Jade i nie będzie NIKOGO w moim wieku... Jednak jedno trzeba jej przyznać - wybrała mi bardzo ładną sukienkę:
- Violu, zejdź na chwilę do kuchni!
*************
Wiem, że krótki i trochę nudny, ale wszystko się rozkręci :)
Rozdział 1 powinnam dodać jutro :)